W tym roku pomysł (mój!) na ogrowanie moji był taki, żeby wreszcie zrobić drugą połowę wioski. Do tej pory zaczynałam ze strażakami. A teraz postanowiłam z nimi zakończyć 🙂
Ok. 15.30 spotkaliśmy się na ul. Zielonej. Zatańczyłam (nawet ze zdjęciem!), dałam – co miałam dać – i powędrowaliśmy dalej. Ze śmiechem, śpiewem – ku chwale tradycji i na pożytek wioski.
Brakowało trochę cyganów. Cóż! Może dziecko im nie chorowało… A może starczyło na wszystko jajek…
Plan w każdym razie został zrealizowany! 100% przejścia – nawet z burzą kłębiącą się nad Gorcami!
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!