Podczas porannej Mszy św. w uroczystość Wszystkich Świętych o. Oliwier przypomniał wiernym, że śmierć może przyjść w każdym wieku, ale zawsze jest nowym początkiem.
– W ostatnim tygodniu zmarło aż czterech moich znajomych – trzydziesto-, czterdziestolatków: rak, samobójstwo, jakaś choroba, a ktoś po prostu nie obudził się po nocy. Taki “game over” – mówił, zatrzymując na chwilę ciszę w świątyni. – I można by się może załamać, załamywać ręce i rozpaczać, ale Bóg niczego nie czyni po nic. Dla samej tego utraty… Dlatego śmierć musi być początkiem nowego – nowego życia – przekonywał.
W dalszej części swojego kazania o. Oliwier zauważył, że uroczystość Wszystkich Świętych ukazuje nam, że świętość jest dostępna dla każdego. I że już za kilka godzin staniemy nad grobami tych, którzy, choć niekanonizowani i niewyniesieni na ołtarze – też mogą zaliczać się już do świętych. Bo Wszystkich Świętych rozgrywa się w ciszy i świetle. – Cisza ta nie jest jednak pustką, lecz wyczekiwaniem i nadzieją, a światło to świętość, biel i modlitwa.
– Gdy więc zapalisz dziś znicze, niech w ich płomieniu rozbłyśnie też twoja przytłumiona może gdzieś wiara. A gdy spojrzysz w ogień, wyszepcz lub westchnij: Wierzę, że śmierć jest tylko początkiem… – zachęcił kaznodzieja.
Tradycyjnie już po popołudniowej Mszy św. udaliśmy się w procesji na cmentarz. By tam, w ciszy i świetle setek zniczy pomodlić się, wierząc, że po „game over”, zaczyna się coś nowego.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!