Spał na ławce
z głową złożoną
na plastikowej torbie
Płaszcz na nim był purpurowy
Podobny do starej wycieraczki
Na głowie miał czapkę uszatkę
Na dłoniach fioletowe rękawiczki
Z których wychodził palec
Wskazujący i ten drugi
(zapomniałem jak się nazywa)
Zobaczyłem go w parku
Między nagim drzewkiem
Przywiązanym do palika
Blaszaną puszkę po piwie
I podpaską zawieszoną
Na krzaku dzikiej róży
Ubrany w trzy swetry
Czarny biały i zielony
(a wszystkie straciły kolor)
spał spokojnie jak dziecko
Poczułem w sercu swoim
(nie pomyślałem lecz poczułem)
Że to jest Namiestnik
Jezus na Ziemi
A może sam Syn Człowieczy?
Chciałbym go dotknąć
I zapytać
Czy ty jesteś Piotr?
Ale ogarnęło mnie
Wielkie onieśmielenie
I oniemiałem
Twarz miał zanurzoną
W kłakach rudej brody
Chciałem go obudzić
I spytać raz jeszcze
Co to jest prawda
Pochyliłem się nad nim
I poczułem zepsuty oddech
Z jamy
Ustnej
A jednak coś mi mówiło
Że to jest Syn Człowieczy
Otworzył oczy
I spojrzał na mnie
Zrozumiałem że wie wszystko
Odchodziłem pomieszany
Oddalałem się
Uciekałem
W domu umyłem ręce
Tadeusz Różewicz
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!