Są dni pełne radości, szczęścia i uniesień. Ale są też inne – pełne zadumy i smutku…
Do jednych i drugich zalicza się TEN listopadowy dzień!
Bo radość z dążenia do świętości miesza się w nim z refleksją nad starością i przemijaniem. A radość z nadziei oglądania oblicza Boga w niebie przeplata z żalem za tymi, którzy odeszli. O powołaniu każdego człowieka do świętości, o budowaniu z cegiełek ziemskich dni przyszłego mieszkania w niebie, o życiu według Ośmiu błogosławieństw i wielu jeszcze innych kwestiach mówił dziś w swojej homilii o. Józef.
Tradycyjnie już w dzień Wszystkich Świętych o godz. 14 w naszym kościele odprawiona została Msza św. w intencji wszystkich zmarłych z naszej parafii. Zaraz po niej udaliśmy się w procesji na cmentarz, by tam świętować świętość tych, którzy już jej dostąpili i pomóc tym, którzy jeszcze na nią czekają.
A jako “dowód”, że każdy i każda z nas znajdzie kiedyś w niebie swoich świętych – wiersz ks. Jana Twardowskiego.
***
W niebie
Trzeba minąć świętego Piotra z ciężkim kluczem
Agnieszkę z barankiem przy twarzy
Teresę co jeszcze kaszle
bo marzła w klasztorze
trzeba przepychać się przez męczenników
co stanęli z krzyżem i utworzyli korek
obok skromnego bociana
obok Agaty co częstuje solą
obok świętego Franciszka z wilkiem
(zdejmuje mu kaganiec żeby mógł poziewać)
obok świętego Stanisława z zeszytem do polskiego— i widzę wreszcie moją matkę
w nie spalonym domu
przyszywa guzik co się gubił staleIle trzeba przejść nieba żeby ją odnaleźć
ks. Jan Twardowski
Zdjęcia: Wioletta Waniczek i Krystyna Waniczek
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!