– Tu nawet nie chodzi o to, że ci ludzie nie mają łazienek. Ale o to, że w XXI w. nie mają dostępu do wody – podkreśla Zbigniew Konopka, prezes Fundacji Dunajec – „Pomoc Polakom na Kresach”.
Zbigniew Konopka, artysta rzeźbiarz, przewodnik górski, właściciel pięknie położnego gospodarstwa agroturystycznego „Karolina”, a ostatnio także prezes Fundacji Dunajec o swoim „romansie z Kresami” mówi z dużym zaangażowaniem i przejęciem. W działalność na rzecz pomocy Polakom żyjącym na Kresach zaangażował się przed 4 laty za sprawą wrocławskiego Stowarzyszenia „Odra-Niemen”. – Przygotowywali wtedy „paczkę dla kombatanta”. Zgodziłem się z tym transportem pojechać – wyjaśnia początki swojej działalności. Jak przyznaje, wcześniej tłumaczył sobie, że Litwa to kraj unijny i biedy w nim raczej nie zobaczy. Realia przekroczyły jednak jego najśmielsze wyobrażenia. – Trafiliśmy do graniczącego z Białorusią okręgu solecznickiego, w którym aż 80% ludności stanowią Polacy. W zdecydowanej mniejszości są więc Litwini, Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy. Bywałem już w innych państwach dawnego bloku wschodniego, ale nigdzie nie widziałem tak jawnej niesprawiedliwości w traktowaniu własnych obywateli, jak tam – tłumaczy
Ta “gorsza” większość
Zdaniem Zbigniewa Konopki Litwini z okręgu solecznickiego mają zwyczajnie pecha, żyjąc na co dzień z Polakami, bo gdy po raz pierwszy pojechał pod Wilno, kwota dotacji na mieszkańca Solecznik wynosiła zaledwie 3 euro, a już na mieszkańca sąsiedniego regionu 900 euro. – Bardzo zbulwersowało mnie tak nierówne traktowanie okręgu, w którym większość stanowią Polacy – podkreśla. – A w Solecznikach polskie jest prawie wszystko: szkoły, język na ulicach, kościoły, cmentarze itd. Tę niesprawiedliwość i swoistego rodzaju naciski na wynarodowienie Polaków dostrzegł też w nierównym wynagrodzeniu nauczycieli w polskich szkołach, zamykaniu polskich placówek oświatowych, wykluczeniu społecznym osób narodowości polskiej, mniejszych szansach na otrzymanie kredytu, ale przede wszystkim w niezaspokajaniu tak podstawowych potrzeb jak dostęp do wody pitnej. – Jakiś czas temu w szerzej rozsianych przysiółkach przeprowadzono meliorację, w efekcie której w wielu studniach obniżył się poziom wody do tego stopnia, że nie nadają się one do użytku – tłumaczył zbulwersowany. – Jest XXI w., a ci ludzie nie tyle nie mają łazienek, bo tych nigdy nie mieli, ile dostępu do wody. I nie dość, że nieraz mieszkają w chylących się ku upadkowi dawnych stajniach dworskich, to jeszcze nie mogą sobie zupy ugotować, czy spokojnie się umyć! Na szczęście – co mocno podkreśla – funkcjonuje doraźna pomoc sąsiedzka i woda przewożona jest do tych gospodarstw, które zostały jej pozbawione. Ale zwierzęta piją tylko deszczówką.
Nie do wykorzenienia
I choć wydawać by się mogło, że wszystkie te trudności spowodują zgorzknienie i zniechęcenie wśród mieszkających w Solecznikach Polaków, to jest dokładnie odwrotnie. – Ci ludzie potrafią się dzielić tym, co mają i cieszyć z tego, co otrzymają. My chyba zatraciliśmy już tę właściwość, zwłaszcza dzieci już jej nie mają… – podkreśla z przejęciem Konopka. Na tę okoliczność przytacza pewien rozbrajający i czuły obrazek, gdy na sznurku przed rozpadającą się ze starości, ale wciąż zamieszkałą chatą, zobaczył suszącego się w słońcu pluszowego misia. Podobnie uderzyło go zażenowanie 13-letniego mistrza lekkoatletyki, który z powodu braku odpowiednich butów wymawiał się przed spotkaniem… – W tych ludziach – dorosłych i dzieciach – jest ogromny potencjał – podkreśla z pasją Konopka. – Mówią po polsku, litewsku, białorusku, rosyjsku, a nie daje im się szerszych możliwości i uczciwych szans na rozwój. Mieszkają w strasznych warunkach, często bez wody, a wydaje się, że jedyną ich „winą” jest to, że czują się Polakami – dodaje. Jak podkreśla, do XX w. wszyscy, tj. Polacy, Litwini, Białorusini, Rosjanie i Ukraińcy żyli obok siebie w zgodzie. Dopiero w latach 20. zaczęły się konflikty na tle narodowościowym i różne nacjonalistyczne niesnaski. Tym bardziej więc wzruszającym dla niego przeżyciem było słuchanie staruszeczki deklamującej wiersze Marii Konopnickiej, czy modlących się piękną polszczyzną dzieci. – Wiele dobrego, włącznie z budowaniem domów dla tych najbardziej potrzebujących robi tam lokalny biznesmen Tadeusz Romanowski oraz działająca na miejscu Wspólnota Miłosierdzia Bożego – tłumaczy Zbigniew Konopka. – Remontowane też są zniszczone polskie cmentarze.
“Fundacja Dunajec”
Wszystkie te powyższe, zaskakujące doświadczenia sprawiły, że wybity z utartych schematów góral z Huby po powrocie do rodzinnej wioski postanowił działać. Najpierw zaprosił do współpracy Koło Gospodyń Wiejskich w Hubie, chęć pomocy wyrazili także miejscowi strażacy. Z czasem krąg ludzi dobrej woli rozszerzał się coraz dalej i oparł o Światowy Związek Armii Krajowej Koło w Nowym Targu, Stowarzyszenie Dużych Rodzin z Nowego Targu, Polski Komitet Pomocy Społecznej z Wadowic, Straż Graniczną, miejscowe szkoły, prywatne firmy, lekarzy z Podkarpacia, pobliskie parafie, jednostki OSP, domy kultury i wielu, wielu innych. Imponująca jest też rozpiętość wiekowa pomagających – począwszy od 8-letniej Weroniki, która pomogła zorganizować zbiórkę w swojej szkole, a skończywszy na liczącym 92 lata prof. Januszu Kamockim z Krakowa. – To było niesamowite! Ludzie sami się do mnie zgłaszali, oferując pomoc. Zbieraliśmy wszystko: żywność, chemię gospodarczą, ubrania, artykuły szkolne, medyczne, sprzęt komputerowy, elektroniczny itd. Bardzo szybko udało nam się zebrać tyle darów, że użyczony TIR był nimi wypełniony po brzegi – wspominał podekscytowany Konopka. W związku z szeroko zakrojoną formą działania pojawiły się jednak pytania o osobowość prawną i potrzeba zarejestrowania Fundacji. Już jesienią 2020 r. udało się wszystko załatwić. – Mamy 8-osobowy zarząd, do którego zaprosiłem wartościowych lokalnych działaczy, mamy stałych współpracowników, na których zawsze możemy liczyć, konto bankowe, własną stronę internetową, a firmy transportowe i inne podmioty przekazujące nam dary – możliwość odliczenia swoich darowizn. Nareszcie możemy też zbierać pieniądze – wyjaśnia prezes Fundacji. Jak podkreśla, już udało im się dołożyć połowę do budowy jednej studni (koszt studni to 14 tys. zł), ale liczą, że takich odwiertów będzie coraz więcej.
Widoki na przyszłość
Nie dalej jak w poniedziałek 18 stycznia kolejna ciężarówka wyruszyła w kierunku Litwy. Jej zawartość tym razem w większości trafiła na Białoruś, choć sama ciężarówka na teren Białorusi nie wjechała. – Reżim białoruski bardzo niechętnie patrzy na wszelkie tego rodzaju akcje, węsząc w nich działalność wywrotową i współpracę z opozycją – wyjaśnia prezes Fundacji „Dunajec”. – Transport został więc rozładowany niedaleko granicy, a nasi białoruscy wolontariusze, po kilka kilogramów dziennie, w ramach przekraczania granicy z Litwą z racji obowiązków zawodowych, przenosili dostarczone dary na drugą stronę…
Już na wiosnę, jak tylko obostrzenia sanitarne na to pozwolą, Fundacja „Dunajec” zamierza zaprosić na wypoczynek do Huby 50 dzieci z wyremontowanej przez siebie szkoły w Czużekompie, a w wakacje starsze dzieci z ubogich, nękanych rożnymi problemami polskich rodzin. – Noclegi są już załatwione i wyżywienie też będzie. Na poczet tego przyjazdu planujemy zorganizować też akcję “Słodkie Pomaganie”. Raz w miesiącu wśród darczyńców będzie losowany nocleg w gospodarstwie agroturystycznym „Karolina”, słoiczki z miodem i bakaliami i bezterminowe karnety wstępu na Czorsztyn-Ski w Kluszkowcach – zachwala Zbigniew Konopka. Jego pragnieniem jest to, żeby dzieci Polaków z Kresów poznały swoich polskich rówieśników i zapoznały się polską szkołą i wszystkimi polskimi klimatami. A atrakcji w Hubie z pewnością im nie zabraknie, zwłaszcza w pełnym rzeźb, regionalnych zdobień i trzymającym konie gospodarstwie „Karolina”. Prócz tych dalekosiężnych planów Fundacja realizuje też lokalne, krajoznawcze potrzeby. A to za sprawą wycieczek 1-dniowych, z których wpisowe również przeznaczane jest na budowę studni na Kresach.
Każdy może pomóc Polakom na Kresach. Wystarczy wpłacić dowolny datek na konto: 70 8817 0000 0209 0801 2000 0010, zaoferować pomoc rzeczową pod tel.: +48 695431564, e-mail: fundacja@fundacjadunajec.pl lub zostać wolontariuszem.
Tekst: Krystyna Waniczek
Artykuł ukazał się w „Tygodniku Podhalańskim”, nr 5/2021.
Zdjęcia: Fundacja Dunajec
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!