Niedziela Palmowa – kazanie pasyjne

Chyba najbardziej znane i popularne słowa Apokalipsy św. Jana padają w Liście do Laodycei. Ocena z jaką spotykają się tamtejsi uczniowie Chrystusa, nie należy do przyjemnych i pozytywnych. Jest brutalna i nie przebiera w słowach. Ale obietnica kończąca to objawienie zaskakuje jeszcze bardziej.

Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: Tak mówi Amen, świadek wierny i prawdomówny, początek stworzenia Bożego. Znam twoje czyny, że nie jesteś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, zamierzam cię wyrzygać ze swoich ust. Bo mówisz: “Jestem bogaty, wzbogaciłem się i niczego nie potrzebuję”, a nie wiesz, że jesteś nędzny i godny litości, biedny, ślepy i nagi. Radzę ci kupić u mnie złota przetopionego w ogniu, żebyś się wzbogacił, i białe szaty, żebyś się odział i by nie ujawniła się hańba twojej nagości, oraz maść do namaszczania twoich oczu, żebyś widział. Ja wszystkich, których kocham, upominam i karcę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! Oto stoję u drzwi i pukam; jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wejdę do niego i będę z nim wieczerzać, a on ze mną. Zwycięscy dam usiąść ze mną na moim tronie, jak i ja zwyciężyłem i usiadłem z moim Ojcem na Jego tronie. Kto ma ucho, niech usłyszy, co duch mówi Kościołom (Ap 3,14-22).

Tak jak w poprzednich Listach, także i w tym na pierwszy plan wysuwa się niezwykła trafność i spostrzegawczość Jezusa, z którymi przychodzi do danej wspólnoty. Jego rozeznanie jest bezbłędne i bardzo czytelne dla adresatów. Szlak handlowy biegnący przez Laodyceę pomógł miastu się rozwijać i bogacić eksportując trzy jego najważniejsze produkty. Po pierwsze były to tekstylia, których jakość wymieniały wszystkie ówczesne edykty cesarskie. Tuniki laodycejskie to najwyższa półka wśród starożytnych materiałów. Po drugie, kruczoczarna wełna z tamtejszych owiec, towar niezwykle poszukiwany i rzadki. Wreszcie tzw. proszek frygijski, stosowany w chorobach oczu, produkowany przez lokalną lecznicę, pod kierunkiem okulisty Demostenesa. Na bazie tego proszku powstawała tam kollyria, popularna maść do oczu. Chrystus więc nie mógł nie odwołać się do tych rzeczy. Dostosowuje język swego objawienia do tego, co człowiek bardzo dobrze zna i w czym funkcjonuje. Nagość, bieda, ślepota – kontrast który musiał zaboleć Laodyceę. Znaki rozpoznawcze, swoiste logo miasta, zostają zupełnie przekreślone, zignorowane i nic nie warte. To dla Boga żaden fundament. Jego irytacja sięga jeszcze dalej i jest dookreślona innym obrazem. Obok Laodycei znajdowały się mineralne źródła, które ze względu na dużą ilość wapnia nie nadawały się do picia i pozostawiały dużo osadu. Z kolei w niedalekim Hierapolis były gorące źródła lecznicze, które, dopływając do Laodycei, traciły swą unikalną temperaturę i właściwości. Stąd metafora wymiotów łączy te dwie, nijakie wody. I staje się przymiotem żyjących tam chrześcijan. Nie smakują Chrystusowi już tak jak kiedyś, kiedy byli u źródła i słynęli z gorącej wiary. Są bowiem bardzo starym Kościołem, wspominanym przez św. Pawła w Liście do Kolosan. Pozdrawia ich w charakterystycznym dla siebie stylu: Chcę bowiem, abyście wiedzieli, jak wielką walkę toczę o was, o tych, którzy są w Laodycei, i o tych wszystkich, którzy nie widzieli mnie osobiście, aby ich serca doznały pokrzepienia, aby zostali w miłości pouczeni, ku osiągnięciu całego bogactwa pełni zrozumienia, ku głębszemu poznaniu tajemnicy Boga – to jest Chrystusa. W Nim wszystkie skarby mądrości i wiedzy są ukryte (…) Choć bowiem ciałem jestem daleko, to jednak duchem jestem z wami, ciesząc się na widok waszego porządku i stałości wiary waszej w Chrystusa (Tes 2,1-3.5).

Apostoł pisze to z rzymskiego więzienia na początku lat 60. naszej ery. Zna ten Kościół znakomicie, bo kilka wersetów dalej wymienia z imienia Nimfasa, który udostępnia chrześcijanom swój dom na sprawowanie Eucharystii (Kol 4,15). Kiedy zatem niespełna 30 lat później Jan, również więziony, spisuje Apokalipsę, sytuacja w Laodycei gruntownie się zmieniła. Już nie ma porządku i stałości. Tak ważne dla Pawła bezwzględne pierwszeństwo Chrystusa zostaje mocno stłumione błyskiem bogactwa, poczuciem sławy i wielkości, swoistej oryginalności. Łaska wiary przestała ludziom smakować. Jest mdła, mętna, lekkoduszna. Zwietrzała od pierwotnych wartości. Nudności Chrystusowi jednak przechodzą, co każe Mu zapukać ponownie do drzwi, z propozycją wyjątkowego posiłku. Znamienne jest to, że wszystkie Listy w Apokalipsie dzieją się w Dzień Pański (Ap 1,10)! Jest to zatem czas łamania chleba, czyli dzień Eucharystii, czyli niedziela, czyli czas liturgii. Jan widzi objawiającego się mu Chrystusa podczas liturgii eucharystycznej. Ale widzi Go także pośród siedmiu świeczników, co oznacza, że spotyka Go w Kościele. Chrystus przychodzi poprzez te dwa miejsca: liturgię i Kościół. To jest zbawcza przestrzeń Jego obecności i działania. Może dlatego w Laodycei przedstawia się jako Amen. Słowo podsumowujące wszystkie czynności liturgiczne, słowo domykające wiarę i jednocześnie ją otwierające. Jedno z imion Boga, wypełnione w czasie i poza czasem, spełniane w liturgii. Potwierdzenie każdej modlitwy. Kiedy je wypowiadam, ono staje się moim wyznaniem wiary. Nie mogę więc być w tym wyznaniu cichy i letni, lecz odważny i gorący niczym ogień. Mój Zbawiciel ma na imię Amen. I tym imieniem chce mnie poprowadzić. Najpierw przez najważniejszą liturgię całego roku, liturgię Wigilii Paschalnej. Tam już na samym początku wypowiem najistotniejsze dogmaty, zaczerpnięte z apokaliptycznych listów: że Chrystus wczoraj i dziś, Początek i Koniec, Alfa i Omega, że do Niego należy czas i wieczność, Jemu chwała i panowanie przez wszystkie wieki – Amen. Później tym zbawczym imieniem potwierdzę każde Słowo o całej historii odkupienia. Następnie Chrystus Amen podejdzie ze mną do chrzcielnicy, bym na powrót stał się wodą żywą. A dalej będzie już zapowiedziana uczta, podczas której z dumą i zdecydowaniem wyrażę realną obecność Chrystusa w moim życiu. Uczynię to wyraźnie i głośno wobec całego Kościoła i razem z całym Kościołem. Ciało Chrystusa – Amen.

List do Laodycei kończy się jeszcze dodatkową nadzieją, która wobec tego, co ten Kościół charakteryzuje, jest wręcz niespotykana. Zwycięscy dam usiąść ze Mną na moim tronie (Ap 3,21). Można powiedzieć, że ten najbardziej zganiony człowiek otrzymuje zaproszenie do wspólnego królowania z Panem. Rzecz o tyle niezwykła, że dwa rozdziały dalej, Chrystus Baranek stoi obok tronu Ojca (Ap 5) i rozpieczętowując księgę życia, poszukuje w niej godnych swego Tronu. Mocny obraz Bożej miłości, która rezygnuje dla człowieka ze wszystkiego (Flp 2,5-11), oddaje mu wszystko, podzieli się wszystkim. Zwłaszcza władzą i chwałą.

Jezu Chryste, w tych kilku listach opowiedziałeś nam o Sobie. Prosimy, by Twoje Objawienie na nowo nas zachwyciło i osadziło w Tobie. Nie byłeś bowiem nigdy “tak” i “nie”, lecz dokonało się w Tobie “tak”. Albowiem ile tylko obietnic Bożych, w Tobie wszystkie są “tak”. Dlatego też przez Ciebie wypowiada się nasze Amen Bogu na chwałę (2 Kor 1,19-20). Niech się tak stanie w te wielkanocne święta.