Końcówka prawie jak Woodstock 😉 Ale początek należał do klaunów!
Tegoroczny piknik rodzinny z okazji zbliżających się wakacji odbył się w niedzielę 11 czerwca, ale nie u sióstr na Skałce, lecz za wsią – na boisku sportowym. Wszystko zaczęło się o godz. 14. Po lewej stronie stadionu stanął rząd zorganizowanych przez Michała Hornika (tatę Paulinki i Małgosi) ławek z szerokimi parasolami, nieopodal wesoło skwierczał grill z kiełbaskami, a na stołach kusiły wyglądem i zapachem przygotowane przez rodziców przedszkolaków potrawy.
Ku radości wszystkich dzieciaków, powitały je dwa tęczowo-kolorowe klauny – Gabrysia i Filip, które najpierw zarządziły małą rozgrzewkę, a potem przy pomocy dwóch kijków i rozpiętej między nimi sznurkowej pętli, wyprodukowały najmłodszym gigantyczne bańki mydlane. Zmyślności i sposobów na to by je ustrzelić, nie zabrakło. Poszły więc w ruch rączki, czapki, piłki, a nawet buty 😉 Wielką frajdą dla dzieci (i nie tylko dla nich) była też możliwość wyprodukowania własnej bańki mydlanej. Do tego, by ją zrobić, ustawiła się długa kolejka.
– Taki piknik dla rodzin przedszkolaków organizujemy już po raz piąty – wyjaśniała s. Łucja. – Po raz pierwszy jest on jednak poza terenem Skałki. To, że tym razem mamy tutaj wynajętych animatorów, odciążyło nas organizacyjnie. Ale na drugą część zabawy i tak mamy w zanadrzu nasze konkursy.
Po bańkach mydlanych i szalonych wygibasach miał jeszcze miejsce niecodzienny pokaz mody. Przystrojeni w różne klaunowskie fatałaszki rodzice mieli zaprezentować się na wybiegu. Śmiechu z tej okazji było co niemiara, ale trzeba przyznać, że ani odwagi, ani finezji im nie zabrakło, bo już na wstępie poprzeczkę ustawili bardzo wysoko.
– Imprezy, takie jak ta, są potrzebne. Przynajmniej raz do roku – podkreślał Andrzej Kaczmarczyk – zwycięzca modowego konkursu w kategorii panów (tata chodzącego do przedszkola Karola). Podobnego zdania byli też inni rodzice. – Organizacja, a potem wspólna zabawa i bycie razem, naprawdę łączą – zapewniali.
Kolejnym punktem programu wynajętych animatorów było malowanie twarzy i rozdawania zabawnych baloników. Spod ręki Gabrysi wyszło więc mrowie piesków, kotków, elfów z kwiatowymi emblematami i innych bajkowych stworów. A Filip w tym czasie wręczył mnóstwo śmiesznych balonowych zwierzątek i okolicznościowych dyplomów.
Po wyjeździe klaunów siostry przeprowadziły jeszcze kilka przygotowanych przez siebie konkursów. Były sztafeta murarza, bieg w workach na czas oraz konkurencja zręcznościowa polegająca na przeniesieniu lentilków z jednego talerzyka na drugi przy pomocy plastikowej słomki. Wszystkim biorącym udział w zawodach siostry wręczyły puchary, medale i okolicznościowe dyplomy.
Absolutnym hitem tego dnia była jednak ostatnia atrakcja. Komendant OSP Michał Hornik wraz z towarzyszącymi mu pomocnikami wytworzyli najmłodszym morze piany. Szaleństwo, które potem nastąpiło, trudno opisać. Były ślizgi, nury w głąb, tarzanie się, taplanie, nacieranie i wciąganie do piany rodziców. Najpierw odbył się zorganizowany napad żeńskiej młodzieży na komendanta, a zaraz po nim nieświadoma tego, co się święci s. Łucja, także zażyła pianowej kąpieli 🙂
I trzeba przyznać, że tym razem organizatorzy i organizatorki przeszli samych siebie. – Rodzice są fantastyczni – podkreślała s. Łucja. – Bardzo się angażują. Kiedy mówią, że coś zrobią, wiemy, że będzie to zrobione. Można im ufać bezgranicznie! W podobnym tonie o zasługach sióstr wypowiadali się także rodzice i dziadkowie przedszkolaków. – Siostry mamy niesamowite! To, co one robią dla naszych dzieci.. Brak słów! Wszystkie te przedstawienia… to nie teatrzyk, tylko prawdziwy teatr – przekonywała Czesława Bizub, babcia Zosi i Madzi Chmielak.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!