“Niebo gwieździste nade mną, prawo moralne we mnie”- słowa Immanuela Kanta chyba najlepiej oddają stan naszego ducha minionej nocy!
Bo coś w tym musi być, że grupka (nie oszukujmy się!) wcale nie młodych już ludzi porzuca domowe pielesze, pakuje plecaki, zakłada solidne buty i wyrusza w góry… nocą!
Na mój apel sprzed 3 tygodni, by tak jak przed 2 laty, podjąć wyzwanie Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, odpowiedziałam… tylko ja, a za moją namową również mój brat. Bardzo dobrze się jednak stało, że kilka dni później na EDK w Ochotnicy Dolnej zarejestrował się także mieszkający od roku w Dursztynie Andrzej Różyński. A kilka godzin przed wyjściem gotowość wyruszenia w 33-kilometrową trasę nieoczekiwanie wyraził także mój mąż. I tym oto przedziwnym sposobem nazbierała się nas cała czwórka.
Brązowa – św. Józefa
Wybór (przynajmniej dla mnie) trasy, której patronował św. Józef, był oczywisty. Przeważyło to, że św. Józef był patronem mojego zmarłego przed 4,5 miesiąca Taty, poza tym trasa ta miała jedną stację na Lubaniu. Msza św. inaugurująca EDK odprawiona została w piątek 26 marca w kościele pw. Znalezienia Krzyża Świętego w Ochotnicy Dolnej i wbrew temu, o co bali się organizatorzy, zgromadziła sporą liczbę uczestników. Hasłem tegorocznej EDK była “Rewolucja pięknych ludzi” – w myśl słów papieża Franciszka, wypowiedzianych w 2016 r. do młodzieży: „Nie podoba się wam świat dookoła? Zamiast narzekać, wstańcie z kanapy i zacznijcie go zmieniać. Napełnijcie go wartościami, zarażając innych optymizmem i radością, która rodzi się z miłości Boga”.
Księżycowy świat
Po przyjęciu Eucharystii, gdzieś o godz. 21 wyruszyliśmy w drogę, tj. w kierunku Kaplicy pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Młynnem. Szło wiele osób, trasa nie była trudna – ot, zwykła, lekko wznosząca się oświetlona ulica. Jeszcze przed kilkoma dniami, przestraszona powrotem zimy i bardzo niesprzyjającą aurą bałam się, czy podołamy 33-kilometrowej nocnej wyprawie. Ale warunki (chyba za Jego sprawą) okazały się znakomite, a noc tak przejrzysta i jasna, że prawie w ogóle nie potrzebowaliśmy latarek! Po pokłonieniu się Matce Bożej i odprawieniu naznaczonej stacji, wyruszyliśmy z nadzieją na Wierch Młynne, a później w stronę Krzyża Niepodległości.
Piękna to była wyprawa, w której osobista modlitwa, powierzenie codziennych spraw – tych dużych i tych małych – mieszała się z kontemplowaniem piękna okolicy. Naprawdę, tej księżycowej nocy widoki zapierały dech w piersiach. Oswojony, wypełniony kolorami “dzienny” świat został wyparty przez magiczny, czarno-biały, oblany księżycową poświatą świat “nocny”. Z tym naszym wędrowaniem i pokonywaniem pierwszych wzniesień idealnie korespondowały tegoroczne rozważania poszczególnych stacji Drogi Krzyżowej. Każde dotykało podobającego się Bogu idealizmu, potrzeby rozwoju, życia nie tylko dla siebie – i każde dosłownie ciągnęło za uszy w górę!
Boli!
Po zdobyciu Krzyża Niepodległości pojawiły się pierwsze problemy. Schodzenie okazało się trudniejsze niż wchodzenie. Zawsze przy takiej okazji obiecuję sobie, że pozbędę się wreszcie tych wrednych odcisków na małych palcach u stóp! Naprawdę… się… ich… pozbędę… Bolały kolana, odzywały się uszkodzone kostki… Robiło się nieprzyjemnie… Ale przecież po to tutaj przyszliśmy! W drodze powrotnej z Potoku Jurkowskiego, ok. 2 nad ranem, gdzieś na 19 km, mój mąż się poddał. Kilkukrotnie operowane kolano, pęknięte na skutek wypadku stopy i ból kręgosłupa zwyciężyły. I choć było mu trudno, podjął decyzję, że poczeka na nas na dole. I tak rozpoczęła się jego osobista Droga Krzyżowa… A my obolali, na szczęście niezmarznięci, z Osiedla Kudowe wyruszyliśmy w stronę wieży widokowej na Lubaniu.
Gdzie ta droga?
I powiem tak, nawet nie szło się źle! Stacji było już tutaj gęściej, więc po pokonaniu kolejnych metrów wzwyż, z ulgą padaliśmy na kolana, słuchając kolejnych rozważań. Problemy zaczęły się wtedy, gdy na skutek niedokładności aplikacji, zeszliśmy z przewidzianej trasy. Była 3 nad ranem, a my – zamiast piąć się w stronę wieży – niezamierzenie schodziliśmy w dół.
Zero człowieka w tym lesie! Cisza, jak makiem zasiał, wszędzie zalegający śnieg, w którym miejscami zapadało się aż do… zwieńczenia ud 🙂 I my, zasapani, zdyszani, obolali, a mimo to zdeterminowani, by jednak osiągnąć cel. Niespodziewanie dołączyli do nas dwaj młodzi mieszkańcy Ochotnicy Dolnej, którzy podobnie jak my, zeszli ze szlaku. Co było robić? Podjęliśmy wszyscy decyzję, że przedrzemy się do tzw. “cywilizacji” wąwozem, w górę potoku. I tu – nie przesadzam – wyprawa była na kolanach. Mojemu bratu, który na przemian z Andrzejem przecierał szlak, odezwała się przy tym wysiłku dawna kontuzja kolana. Atak na Lubań był więc dla niego prywatną, małą Golgotą…
Brzask
Przyznam, że na początku tej EDK ubolewałam w duchu, że Lubań zdobędziemy nocą. I jak dobrze, że się pomyliłam! Kiedy tak noga za nogą, powoli, bardzo powoli… dotarliśmy pod wieżę widokową, właśnie zaczynało świtać! Nigdy nigdzie nie byłam na wschód słońca, a tu takie niezwykłe doświadczenie! Zawsze przy podobnej okazji jakoś tak same od siebie nasuwają mi się słowa hymnu Kochanowskiego pt. “Czego chcesz od nas Panie?” Bo one, jako jedyne, wydają się oddawać to, co winni jesteśmy naszemu Stwórcy! Odprawiana tam, przy Krzyżu Papieskim, X stacja była jak gdyby napisana specjalnie dla nas: “Oskarża mnie moja słabość. A co by było, gdyby słabość zamienić w siłę?” Tylko siłą woli dotrwaliśmy do końca! A wiosna wokół nas była taka piękna…
Panie Jezu, Tobie ofiaruję tę moją ludzką Drogę Krzyżową. Dołącz ją, proszę do Twojej zbawczej Męki Odkupienia! Wiem, że mój trud, mój wysiłek i moje zmęczenie są jedynie namiastką Twojej Ofiary. Ale weź je i obróć na zbawienie mojej duszy i na to, bym co dzień stawała się coraz piękniejszym człowiekiem… I by inni mniej się ze mną trudzili… Wiem, Jezu, że na końcu Twojej Drogi na Ciebie czekał jeszcze krzyż… Na mnie czeka odpoczynek w samochodzie, kubek gorącej kawy i upragnione łóżko… Dziękuję Ci, Panie za każdego idealistę, którego stawiasz na mojej drodze, za każdego pięknego człowieka! Dziękuję też za odwagę podjęcia tego trudu, za wytrwanie i za tych, którzy mi towarzyszyli!
Jeśli i Wy chcecie dowiedzieć się, kim są piękni ludzie, zachęcam do zapoznania się z tegorocznymi rozważaniami EDK. Dosłownie wbijają w fotel!
Zdjęcia: Andrzej Różyński, Marek Pietraszek i Krystyna Waniczek
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!