Egzorcyzmy, modlitwę w językach, spoczynki w Duchu Św. i wiele innych, trudnych do wyjaśnienia znaków można było zobaczyć na ostatniej w tym roku Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie.
Msze z taką modlitwą odprawiane są w Dursztynie od dawna. Pierwsza odbyła się jeszcze za kadencji o. Roberta Prokopiuka, który proboszczem był w latach 2002-2011. Zainteresowanie uczestnictwem w nich z roku na rok wcale nie słabnie i za każdym razem przyjeżdża na nie mrowie ludzi.
Jak podkreślał sprawujący wczorajszą Mszę o. Józef Witko – franciszkanin z Prowincji Matki Bożej Anielskiej Zakonu Braci Mniejszych, ludzie z dawien dawna nękani są przez różnego rodzaju demony. Istoty te w pierwszej kolejności atakują umysł człowieka, a następnie cały jego organizm. Osoba dotknięta ich siłą niedomaga na duszy i ciele. Słabnie, wpada w nałogi, wiedzie jej się coraz gorzej. Nie bez wpływu na jej życie pozostają również złe życzenia, złorzeczenia i przekleństwa. Raz wypowiedziane – negatywnie oddziałują na ogólne jej samopoczucie, małżeństwo i karierę.
Podczas każdej takiej Mszy św. o. Józef Witko podkreśla wagę trwania na uwielbieniu i dziękczynieniu – niezależnie od tego, czy doświadcza się namacalnego wpływu działania Ducha Św., czy nie.
– Nie proś! Już dziękuj, że otrzymałeś! Uwielbiaj Pana, trwaj na modlitwie i wierz! – nakazuje franciszkanin.
Każda z jego Mszy jest jednak nieco inna, choć wspólnym ich mianownikiem są: przywołanie Ducha Św., uwielbienie Jezusa w Najświętszym Sakramencie, modlitwa w językach, egzorcyzm wody, soli i świec, a na koniec wyczekiwane przez wszystkich błogosławieństwo z nałożeniem rąk.
Wczoraj tuż po modlitwie w językach i przekazaniu tchnienia Ducha Św. rozległ się w kościele głośny szloch. Osoba doświadczona tym znakiem, długo nie mogła się uspokoić. – Kiedy ten ktoś szlochał, również poczułam mocny ucisk w gardle, jakby ktoś mnie za nie chwycił i zacisnął – mówiła jedna z obecnych. A po policzkach płynęły mi łzy.
Wczorajszą Mszę św. w koncelebrze z o. Józefem odprawiał także nasz nowy duszpasterz o. Kamil Szadkowski, który – jak o. Witko – po zakończeniu Eucharystii i modlitw udzielał wiernym błogosławieństwa z nałożeniem rąk.
– Trzy lata czekałem na to, żeby tutaj być i tego doświadczyć – mówił po zakończonej już Mszy św. Piotr. I jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co widziałem…
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!