– śpiewała Budka Suflera! A my jak co roku, w ich imieniny, udaliśmy się z procesją na cmentarz, by tam przy grobach naszych bliskich pomodlić się za tych, którzy jeszcze balować nie mogą…
Święto Wszystkich Świętych pełne jest sprzeczności i wielu paradoksów. Ten pierwszy zafundowała nam sama pogoda, bo błękit nieba, brzęczenie pszczół, zieleń trawy czy świeżość kwiatów nijak nie przystają do naszego tradycyjnego wyobrażania sobie listopada. A kilka innych wziął na warsztat w dzisiejszej homilii o. Oliwier. I tak już na wstępie zaznaczył, że gdyby to od niego zależało, przeniósłby święto Wszystkich Świętych na… Wielkanoc. – Chrześcijaństwo jest wiarą pełną radości, życia i światła, a Chrystusowy manifest życia i zwycięstwa nad śmiercią, w który wpisuje się też Świętych Obcowanie, wtedy przejawia się najmocniej – argumentował.
Innym życzeniem o. Oliwiera było, by na popołudniowym nabożeństwie na cmentarzu uświadomić sobie, że nie stoimy nad grobami zmarłych, ale żywych! – Liście też dojrzewają, potem obumierają i w finale rodzą się do nowego życia, tak wszyscy pochowani na tym cmentarzu, też już się do niego narodzili. – przekonywał. Na koniec wyraził nadzieję, że na popołudniowym nabożeństwie na cmentarzu nie zobaczy zasmuconych twarzy i ludzi ubranych na czarno.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!