V Niedziela Wielkiego Postu – kazanie pasyjne

Zwykło się mówić, że wiara jest nadzieją na słowo życia, które uformuje życie na nowo. Dlatego chrześcijaństwo nieustannie patrzy przed siebie i rozwija się w tej ufności. Że może wreszcie dzisiaj albo już jutro przyjdzie Bóg z bardzo konkretnym słowem, które mnie odnajdzie, w którym rozpoznam siebie i które mnie stworzy.

Taka postawa oczekiwania jest przede wszystkim w Bogu. On cały jest nadzieją na człowieka. Pierwszy ufa, a każde Jego Słowo tę ufność wypowiada. Apokalipsa odkrywa ten moment w Liście do Sardów.

Aniołowi Kościoła w Sardach napisz tak: To mówi Ten, który ma siedem Duchów Boga i siedem gwiazd. Wiem o twoich poczynaniach. Co prawda mówi się o tobie, że żyjesz; ale ty jesteś umarły. Ocknij się i umacniaj tych nielicznych, którzy jeszcze przetrwali, lecz grozi im niebezpieczeństwo. Widzę bowiem, że twoje postępowanie nie zasługuje na pochwałę w oczach Boga. Przypomnij sobie tedy naukę, którą otrzymałeś i o której słyszałeś. Strzeż jej, nawróć się ku dobremu. A jeśli nie będziesz czuwał, przyjdę jak złodziej i wcale nie będziesz wiedział, o której godzinie do ciebie przyjdę. Lecz jest u ciebie w Sardach kilka osób, które nie zbrukały szaty swojej duszy. One to będą chodzić za Mną w swej bieli, gdyż są tego godne. Takie też białe szaty przywdzieją ci, którzy przetrwają wszystko zwycięsko. Ich imion nie wymażę z księgi życia, a przyznam się do nich przed moim Ojcem i przed Jego aniołami. Kto ma uszy do słuchania, niech słucha, co mówi Duch do Kościołów (Ap 3,1-6).

Podstawy historyczne i archeologiczne znajdują swoje miejsce także w tym przypadku. Sardes było ważnym miastem Azji Mniejszej, stolicą dawnej Lidii. Według niektórych badaczy wspomina o nim już Homer w Iliadzie. Okres największego rozkwitu miasta rozpoczyna się w VII wieku p.n.e, kiedy to ówczesny król Gyges rozpoczął wydobywać złoto z płynącej tam rzeki Paktol. Wtedy to powstała tam pierwsza na świecie moneta. Jej znakiem rozpoznawczym jest wybity wizerunek ryczącego lwa, a jej wartość różnie bywa określana. Niektórzy numizmatycy twierdzą, że można było za nią kupić 11 owiec lub 10 kóz. Poza tym miasto słynęło także z handlu farbowanymi tkaninami. W parze z tym bogactwem szła oczywiście potęga militarna. Eksponował ją zwłaszcza kolejny król, Krezus, aż do wojny z Cyrusem, która zakończyła jego rządy a miasto stało się perską satrapią.

Kolejne wieki to kolejne sukcesy przeplatane nowymi wojnami. Dzięki archeologii, we współczesnym i niewielkim miasteczku Sart, można zobaczyć ruiny potężnej świątyni Artemidy, uznawanej za siódmą co do wielkości świątynię starożytnej Grecji. Dlatego spotkanie Chrystusa z tamtejszym Kościołem rozpoczyna się od tego punktu. To mówi Ten, który ma Siedem Duchów Boga i siedem gwiazd. Dla Apokalipsy to ulubiona cyfra. Pojawia się na jej kartach aż 54 razy i zawsze symbolizuje całość oraz pełnię. Bóg jest jeden i jest najważniejszy, nie podlega żadnym klasyfikacjom i rankingom. Zaś całkowicie i w pełni wypowiedział się przez Swego Syna. W Nim powiedział On wszystko i nie będzie już innego słowa oprócz Niego (KKK 65). Ten Syn ponadto trzyma w swych dłoniach siedem gwiazd, co z kolei oznacza siedem Kościołów. Pełnia Bożego Objawienia staje się widzialna we wspólnocie Kościoła, który także jest jeden i jest powszechny. Niezwykle istotne jest spojrzenie na swoją obecność we wspólnocie takiego właśnie Kościoła. Chrystus trzyma go w swoich rękach. Czyli trzyma mnie w swoich rękach. Mogę więc czuć się bezpiecznie i pewnie. Niezależnie od tego, co dzieje się wokół mnie, jestem w rękach jedynego Boga. Ta moja obecność w Nim jest niezmienna, choć tak często chwieje się we mnie. Pierwsze pytanie z raju, jakie Bóg zadał człowiekowi dotyczy dokładnie tego. Gdzie jesteś? (Rdz 3,9).

Może zatem najważniejszym celem tegorocznej pasyjnej drogi ma być ponowne odkrycie jedynej i ostatecznej odpowiedzi na to pytanie. Gdzie jesteś? Jestem w rękach Pana Boga! Wierni w Sardes zaczęli obojętnieć na tę zbawczą rzeczywistość. Niepewność i rozmaite wątpliwości zaczęły ich zabijać. Niby żyją, niby wierzą, a mają martwe życie i wiarę. Słyszy się o nich wiele pozytywów, że są siódmym cudem świata, ale gdy się na nich popatrzy są jak przekłuty balon. Chcą być ryczącym lwem, a tak naprawdę jawią się jak wystraszone koty. Ich nawrócenie ma dotyczyć wyjścia z tej półprawdy. Człowiek żyjący na przysłowiowe pół gwizdka jest smutnym człowiekiem, który wyślizguje się Panu Bogu z rąk. To człowiek który na nic już nie czeka w życiu, niczego od życia już nie oczekuje, który nie wierzy w niespodzianki. Również te pochodzące z łaski wiary. Każda strona Ewangelii wieje mu nudą, każda liturgia ciągnie się i dłuży, a w pozostałych wymiarach codziennego życia dominuje tendencja z dnia na dzień.

Taki stan rzeczy spotyka się w Sardes z mocną oceną Chrystusa, który natychmiast podpowiada jak ten marazm eliminować. Stań się czujnym i umocnij resztę (Ap, 3,2). Najważniejsze wobec tego w moim życiu i w mojej wierze jest czuwanie nad nadzieją. Mam czuwać nad nadzieją. Wzmacniać ją w sobie i dawać ją innym. Nie na zasadzie płytkiego pocieszania z refrenem “wszystko będzie dobrze”, lecz na zasadzie konkretnego życia. Chrystus chce przez to powiedzieć, że to jedyne prawdziwe życie pochodzi tylko i wyłącznie od Boga. On w nasz świat posyła nieustannie swego Ducha, bogatego w 7 darów. A Jego przyjścia są zawsze nowe i świeże, nieoczekiwane i zaskakujące. Poprzez Niego Bóg wyraża swoją nadzieję wobec nas. W tym sensie Pan Bóg staje się złodziejem okradającym nas z beznadziei. Święty Paweł zanotował, że dzień Pański przychodzi tak jak złodziej w nocy. I dzieje się to niezależnie od tego, czy jesteśmy żywi, czy jesteśmy martwi. Ponieważ nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który za nas umarł, abyśmy, czy żywi, czy umarli, razem z Nim żyli. Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich (1 Tes 5,2.9-11).

W II w. biskupem miasta Sardes był Meliton, zaliczany dzisiaj do wielkich pisarzy wczesnochrześcijańskich, wspominany w liturgii 1 kwietnia, czyli wczoraj. W zachowanej homilii paschalnej bardzo szczegółowo analizuje wypełnianie się nadziei zbawienia w dziejach świata i niezwykle pięknie pisze o Zbawicielu. Nazywa Go Tym, który nosi Ojca i jest przez Ojca niesiony. Wyrazistość tych porównań staje się widoczna w Chrystusie Ukrzyżowanym. Krzyk umierającego Jezusa jest echem tamtego rajskiego wołania: Gdzie jesteś? Natomiast kolejne trzy dni oczekiwaniem Jego nadziei. Wiemy, że musiała się ona zmierzyć także z kłamstwem rzekomej kradzieży ciała Zmartwychwstałego Pana (Mt 27,63-66.28,12-15). Ale wiemy też, że nadzieja dobija śmierć, a przyszłość rośnie na niej. Apokalipsa zatem podpowiada nam to jedno, że Bóg przychodzi niebawem. Nie pozwólmy ukraść sobie tej nadziei. Nie bądźmy niecierpliwi. Masz imię, które mówi Ci, że żyjesz. Masz swą stałą obecność w Bogu. Czuwaj nad tą nadzieją. Pozwól się zaskoczyć tej nadziei. Ona tak naprawdę jest Twoją białą szatą. I Twoim Dniem Pańskim.

Jezu Chryste, który jesteś Ten sam, wczoraj, dziś i na wieki (Hbr 13,8). Poślij nam Swego Ducha z darem nadziei, byśmy mogli doświadczyć radości żywej wiary. Niech nadzieja na trwałe wpisze się w nasze serce, kształtując w ten sposób naszą wieczność w Tobie i niosąc nas do Ojca.