– Miałam zupełnie inny obraz Polski. I na pewno nie łączyłam jej z produkcją sera – przekonywała Graziella Micale – uczestniczka nagrywanego na bacówce programu typu Job Swap.
– Zasadniczo to cały pomysł polega na tym, że ludzie z różnych krajów zajmujący się tą samą profesją – w tym wypadku produkcją sera – zamieniają się miejscami, by nabyć nowych doświadczeń i nauczyć się nowych umiejętności – wyjaśniał jeszcze w środę Jan Dellissen, dyrektor Constantin Entertainment GmbH, firmy realizującej nagranie na zlecenie szwajcarskiej telewizji. O idei realizowanego na bacówce Andrzeja Zubka odcinka pt. Cheese maker” więcej w artykule pt. Baca Staszek i baca Krzysiek pojechali na nauki do Szwajcarów
Graziella Micale i Stefan Schurch przybyli na bacówkę Andrzeja Zubka w piątek 4 września. Na co dzień pracują w regionie Appenzellerland i związani są z produkcją słynącego ze swojego smaku i dziur szwajcarskiego sera (Appenzeller cheese), przy czym Graziella jest przewodnikiem oprowadzającym turystów po wytwórni sera, a Stefan menadżerem odpowiedzialnym za kilka procesów produkcji w firmie wytwarzającej aż 50 różnych nabiałowych produktów, z których najważniejszym jest oczywiście słynny ser z dziurami. – Stefan był już 2 razy w Polsce – w Krakowie i w Warszawie. Dla mnie Polska to nowe doświadczenie. Zupełnie inaczej ją sobie wyobrażałam. I na pewno nie połączyłabym jej nigdy z produkcją sera – podkreślała Graziella podekscytowana.
W miejscu, z którego oboje do Dursztyna przyjechali, ser wytwarza się tylko z krowiego i koziego mleka, a owce hodowane są wyłącznie na mięso, wełnę i skórę. – U nas sezon trwa tylko 3 miesiące. Znajdujemy się na wysokości 3 tys. m n.p.m., szybko więc przychodzi zima, a lato jest raczej krótkie. W zeszłym roku udało nam się np. wyjść w góry dopiero w połowie czerwca. Nawet nie dalej jak w zeszłym tygodniu spadła 20 cm warstwa śniegu – wyjaśniali. Zapytany o swoje wrażenia z pobytu w dursztyńskiej bacówce Stefan, który sam był kiedyś wytwórcą sera, odpowiedział, że docenia wysiłek polskich górali, bo życie przy owcach i robienie wszystkiego w tradycyjny, tj. niezmechanizowany sposób, na pewno jest bardzo ciężkie i wymaga od bacy i juhasów dużej siły fizycznej. – Zaskoczyło nas, że wszystko jest tutaj robione ręcznie – dojenie, strzyżenie, no i sama produkcja sera. My mamy do tego maszyny, procesy są w pełni zmechanizowane. To zupełnie inny świat – podkreślali.
Praktykujący u Zubka Szwajcarzy mają już za sobą strzyżenie owiec, no i oczywiście – robienie oscypków. Najpierw krok po kroku zostali zapoznani z tym, co i jak należy robić, a potem przyszedł czas na wykazanie się własnym oscypkiem i własną gołką. – Teraz wiem, że ważne jest właściwe wyczucie – wyjaśniała podekscytowana Graziella. – Sera nie można ściskać ani za słabo, ani za mocno. W pierwszym oscypku wyszła mi dziura, ale juhasi kazali mi wrzucić go do gorącej wody i próbować na nowo. Byłam po prostu za szybka – żartowała.
Przed Graziellą i Stefanem jeszcze 2 dni nabywania nowych doświadczeń – tym razem na bacówce w Dolinie Chochołowskiej. I choć – jak podkreślali – sera owczego raczej w Szwajcarii robić nie zaczną, to wyprawa w polskie góry i do polskich górali zostanie w ich wspomnieniach jako wspaniała przygoda!
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!