Pieczenie kiełbasek planowaliśmy już od jakiegoś czasu. I wreszcie się udało.
Tuż po godz. 18 wyruszyliśmy spod świetlicy na Grandeus. Grupa liczyła 17 osób, a potem doszli następni. Kiedy dotarliśmy na miejsce, połowa usiadła przy stole, a inni na ziemi na kocach. Wiola (moja siostra) zajęła się przygotowywaniem ogniska. A chłopcy z moją mamą (świetlicową) poszli po opał.
Po kilku minutach ogień był rozpalony, a my mogliśmy dać Wioli nasze kiełbaski, aby ułożyła je na wiszącej nad ogniem kracie. Kiedy one dochodziły, bawiliśmy się jak nigdy dotąd. Niektórzy gonili się w „krowę”, inni budowali domek z błota (co było bardzo śmieszne), a jeszcze inni grali w siatkówkę lub w piłkę nożną. Większość czasu poświęciliśmy na energiczną i pełną śmiechu zabawę.
Po godzinie moja siostra zawołała nas wszystkich do stołu. Mogliśmy usiąść, odpocząć i zjeść to, co przynieśliśmy z domu. Po jedzeniu znowu się bawiliśmy, a ja (Kinga Waniczek) i moja koleżanka Magdalena Sowa robiłyśmy zdjęcia (co bardzo nas wciągnęło). Po 3 godzinach obfitej zabawy zaczęło robić się ciemno, musieliśmy więc wracać do domów.
Tekst: Kinga Waniczek
Zdjęcia: Julka Hornik, Wioletta Waniczek, Krystyna Waniczek