Ani koniec wioski, ani znaczenie czysto religijne. Kapliczka w ogrodzie p. Horników ma inną, tragiczną historię.
– Kiedy któregoś dnia przeczytałem adnotację zamieszczoną przez Euroregion Tatry przed stojącą w moim ogródku kapliczką, strasznie się zdenerwowałem – opowiada właściciel domu przy ul. Długiej Marian Hornik. Nie wiem, jak i skąd, ktoś wziął takie informacje – podkreśla. Podobne rzeczy wyczytałem jeszcze na dużej, zbiorowej palecie umieszczonej w środku wioski. W obu tych miejscach napisane było, że kapliczka, którą tutaj mamy, zaznaczała koniec wsi. A to wierutna bzdura – dodaje.
Kapliczka Serca Pana Jezusa stojąca w ogrodzie Horników powstała w 1949 r. Z okolicznościami jej wybudowania wiąże się pewne tragiczne wydarzenie. Historię tę obwieszcza samo wnętrze. A konkretnie napis wyryty gwoździem w betonie:
Na pamiątkę Michała Hornika, żołnierza poległego na wojnie 1918 r. wystawiono kaplicę. Fundator – matka Maria i rodzina Horników.
Na przełomie XIX i XX w. Maria Hornik, prababcia p. Mariana wyjechała do Stanów Zjednoczonych. W 1905 r. wyjechał do Stanów także jej syn Michał, mając wtedy ok. 17 lat. Zawirowania I wojny światowej sprawiły, że wcielono go do armii amerykańskiej. A gdy ta w 1918 r. weszła na front europejski, Michał przyszedł wraz z nią. I zginął – 7 maja 1918 r. we Francji.
– Byłem kiedyś we Francji. Właśnie w tych okolicach, gdzie znajduje się cmentarz wojskowy – opowiada stryj Mariana Hornika, Franciszek Hornik. Szukałem tam śladu po Michale. Niczego jednak nie znalazłem. Zaginął – jak kamień w wodę.
I wojna światowa zakończyła się. Zdążyła także zakończyć się II. Do mieszkającej już w Polsce Marii niespodziewanie przyszedł list z amerykańskiego Czerwonego Krzyża z informacją o wypłacie odszkodowania za śmierć jej syna. Odszkodowanie przyszło w dolarach. Brat żony jej wnuka – Karol Paluch z Krempach studiował i dobrze znał język angielski. Jeździł więc w tej sprawie do Krakowa. Dolary przewalutowano na złotówki. A Maria zdecydowała, że ufunduje za nie kaplicę – na cześć poległego Michała. Zwłaszcza, że nie znane jej było miejsce pochówku zabitego na wojnie syna.
– Wyraźnie zaznaczyłem w Euroregionie, że tabliczki muszą zostać poprawione – podsumowuje całą opowieść Marian Hornik. Prócz błędnej informacji o celu wybudowania kaplicy, napisano na nich jeszcze, że kapliczka stoi na sąsiedniej, a nie na mojej posesji. A przecież wyraźnie widać, gdzie stoi i gdzie jest – dodaje oburzony. Do momentu wyprostowania całej sprawy nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Michał po prostu śnił mi się po nocach…
To, co teraz znajduje się na tabliczkach, też nie do końca satysfakcjonuje p. Mariana. Brakuje informacji o wojsku amerykańskim, nie ma też słowa o Francji. Lepsze to jednak niż wyssana z palca nowina o granicznej funkcji kapliczki.
O tym, jak wielką czcią pomimo upływu lat Hornikowie otaczają pamięć poległego żołnierza, najlepiej świadczą próby odnalezienia miejsca jego pochówku. A gdy te nic nie dały, umieszczenie jego imienia i nazwiska na wspólnym rodzinnym grobowcu.
Witam; nawiązując do osoby Michała Hornika ,to wyemigrował do USA 15 XI 1907 r jako 17 letni na zaproszenie siostry Marii Hornik ,więc był już obywatelem amerykańskim jak go powołali do wojska ,myślę że obcych nie zaciągali ,to wiem bo zciągaliśmy do książki Zrozumieć Dursztyn ,pozdrawiam .
Panie Tadeuszu, zajrzałam! I według książki, na którą Pan się powołuje, Michał wyemigrował 2 lata wcześniej, tj. 15 listopada 1905 r. Dziękuję za dodatkowe informacje 🙂