Mamy 3 wozy strażackie, jeden możemy więc odstąpić – relacjonowali druhowie i druhny z dursztyńskiej OSP w drodze na pogranicze polsko-ukraińskie.
Wszystko zaczęło się dość nagle. Pomysł, żeby odstąpić ukraińskim strażakom jeden wóz bojowy pojawił się znienacka w niedzielę, a głosowanie nad nim odbyło się już nazajutrz. – W poniedziałek 28 lutego zorganizowaliśmy zebranie członków OSP, żeby ustalić, czy nikt nie ma nic przeciwko. Nie było sprzeciwu, więc dogadaliśmy się, że we wtorek 1 marca pojedziemy odwieźć jeden z naszych ciężkich samochodów (Tatrę z podstawowym wyposażeniem) na Podkarpacie – wyjaśnia druhna Edyta Knurowska.
W drogę wyruszyło ich kilkoro. Pojechali: komendant Michał Hornik, druhowie: Mateusz Knurowski, Sławek Malarz i Dawid Waniczek oraz druhny Julka Hornik I Edyta Knurowska. Po drodze zabrali jeszcze sprzęt przygotowany przez zaprzyjaźnioną OSP z Nowej Białej, m.in. rękawice specjalne, hełmy, gumowce, pilarkę spalinową, torbę medyczną, łopaty, szpadle, prądownicę, węże, buty strażackie, ubrania bojowe i kominiarki. Słowem wszystko to, czego ukraińscy strażacy potrzebują na co dzień do gaszenia pożarów i ratowania spod gruzów ludzi.
– To był zryw serca. Wiedzieliśmy, że Ukraińcom potrzeba tych rzeczy bardziej niż nam. Po prostu tak było trzeba – tłumaczą.
Do przekazania samochodu doszło w godzinach wieczornych w oddalonej o 314 km od Dursztyna miejscowości o nazwie Nisko. – Dzisiaj miał już przyjechać po niego kierowca ukraiński i zawieźć naszą Tatrę do Lwowa. Stamtąd pewnie już oni sami będą rozdysponowywać te rzeczy do konkretnych jednostek – domniemywa Edyta Knurowska.
Zdjęcia i film: Edyta Knurowska
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!