Jedyny taki festyn

Wiele działo się w niedzielę 2 września u ojców franciszkanów. Były zawody, pokazy strażackie, śpiewy, tańce i mnóstwo fantastycznej zabawy.

Na pomysł, by na zakończenie zbiorów i lata urządzić dla wioski taki dożynkowy festyn, wpadł proboszcz o. Józef. Wpadł i z miejsca podsunął go p. sołtys. Ta jego myśl podchwyciła i szybko przerodziła w czyn. I tak stanęło na wspólnym działaniu: rady sołeckiej, rady parafialnej, OSP, szkoły, sióstr niepokalanek, ojców franciszkanów i samych chętnych mieszkańców. – Bywało, że zwracałam się do konkretnych osób z prośbą o pomoc, by załatwić to czy tamto – tłumaczyła p. sołtys. – Ale wielu było takich, którzy sami pytali, co upiec, co przynieść i co zrobić.

I tak dziewczęta i chłopcy z zespołu Honaj poprowadzili wspólne śpiewy, a niezawodne siostry niepokalanki zadbały o kwestie animatorskie. To one ułożyły scenariusze konkursów i to one zapoczątkowały zabawy. O to, żeby przybyli na imprezę mieszkańcy, mieli gdzie i pod czym usiąść, a i czego godnego się napić, wystarał się z kolei naczelnik OSP Michał Hornik. W jego gestii leżało też dostarczenie widzom innej emocjonującej rozrywki. A był nią urządzony wspólnie z OSP Nowa Biała pokaz ratownictwa drogowego i wyciąganie osób zakleszczonych w wypadku. Wielką rozrywkę i frajdę zapewnił też dzieciakom o. Józef. Ogromna dmuchana zjeżdżalnia, z której najmłodsi mogli korzystać zupełnie za darmo, dotarła do Dursztyna za jego sprawą.

Nie udałoby się nam zrobić tego tak dużo, gdyby nie nasi hojni sponsorzy – podkreślała w rozmowie p. sołtys. – Firma “Janas” dostarczyła nam np. 60 kg wędlin, piekarnia p. Ignacego Polańskiego chleby i ciasteczka, staraniem Rafała Sowy supermarket “Rajski” podarował nam napoje i soki, a Skład Opałów “Maxmil” zasilił  kwotą 400 zł. Swój wkład w dobroczynność na rzecz Dursztyna miały też firmy “Salami” i “Jantar”- a to z kolei podkreślał wymieniony przez p. sołtys Rafał Sowa.

I wiele było w tym dniu zabawy. Zwłaszcza, gdy organizowaniem konkursów zajęły się s. Marianna i s. Łucja. Największą frajdę wszystkim patrzącym dał jednak zaordynowany przez nie przyspieszony kurs kroju i szycia, w którym na żywo – igłą i nitką – trzeba było na żywym modelu połączyć malutkie, pstrokate kawałki tkanin. Miny zgłoszonych do konkursu panów świadczyły, że raczej nie mają nic przeciwko temu, choć kto wie, czy nie obawiali się wkłucia w to i owo 😉 Na koniec tego pokazowego szycia każdy model miał zaprezentować swój strój przed publicznością. I co tu dużo gadać? Dali radę!

Takie imprezy są potrzebne, bo łączą ludzi. Na co dzień nie ma okazji do takich spotkań – podkreślał w rozmowie członek rady sołeckiej Kazimierz Hornik. – Dużo jest przy tym roboty. Ale się przecież udało!

 

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


sześć + siedemnaście =