W tegorocznym orędziu na Wielki Post papież Franciszek analizuje ewangeliczną przypowieść o bogaczu i Łazarzu. Jej różne wątki splatają się ze sobą, by znaleźć swój finał poza rzeczywistością ziemską.
To ona wyjaśnia życie obu bohaterów. Dla jednego jest zbawienna, dla drugiego niedostępna. Jak zauważa Franciszek, tam równoważy się dobro. Równo waży się. Zaś kluczem do tych zaświatów jest posłuch Bożemu Słowu. Ono jest oknem otwieranym przez osobistą i wspólnotową lekturę. W naszych pasyjnych spotkaniach pójdziemy za tą sugestią i spróbujemy podejrzeć ten inny świat. Bo w nim ma rozegrać się zasadnicza część naszego życia i tam ostatecznie zważy się nasze dobro. Naszym oknem będą trzy pierwsze rozdziały Apokalipsy św. Jana. Dzisiejsze pierwsze okno ma dwie kwatery, otwarte wręcz na oścież.
Objawienie Jezusa Mesjasza, które dał Mu Bóg, żeby pokazać swoim sługom, co ma się wkrótce stać. On to, wysyłając swego anioła, oznajmił przez znaki swojemu słudze Janowi, który poświadcza słowo Boga i świadectwo Jezusa Mesjasza, wszystko co zobaczył. Szczęśliwy ten, który odczytuje, i ci, co słuchają słów proroctwa oraz przestrzegają tego, co w nim napisane, ponieważ pora jest bliska (Ap 1,1-3).
Te początkowe wersety ujawniają i wskazują, kto jest autorem całej Księgi, jej podmiotem i treścią, jej jedynym i ostatecznym wyjaśnieniem. Jezus Chrystus objawia prawdę o sobie, prawdę zaczerpniętą od Ojca. Odsłania ją w konkretnych znakach przez pośrednictwo ucznia Jana. Tym samym daje możliwość wejścia w świadectwo o Sobie. Którzy to uczynią doświadczą wyjątkowego szczęścia z powodu tak zażyłej bliskości z Nim. Ale nie będzie to szczęście bierne, lecz wypracowane poprzez podjęcie zbawczych działań. Czyny wiary odmierzają czas chrześcijanina. Są jego charakterystycznym zegarem. Drzwiami przez które Królestwo Boże wchodzi w ludzkie życie. Już więc pierwsze zdania Apokalipsy, wyznaczają cel naszych pasyjnych spotkań. Poznać Jezusa Chrystusa w Jego świadectwie. Różne rzeczy potrafią nam je zasłonić, a prawda o Jezusie bywa ukryta lub zniekształcona. On jednak na nowo odsłania się przed nami. Niczego nie pomija. Niczego nie bagatelizuje. Przedstawia się w niewiarygodny sposób. Bardzo tego potrzebujemy na początku wielkopostnej drogi. By Jezus się nam przedstawił. Dlatego druga połowa tego pierwszego okna mówi jeszcze więcej o Nim.
Jan do siedmiu Kościołów, które są w Azji: Łaska wam i pokój od Tego, Który jest, i Który był i Który przychodzi, i od Siedmiu Duchów, które są przed Jego tronem, i od Jezusa Chrystusa, Świadka Wiernego, Pierworodnego umarłych i Władcy królów ziemi. Temu, który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, i uczynił nas królestwem – kapłanami dla Boga i Ojca swojego, Jemu chwała i moc na wieki wieków! Amen. Oto nadchodzi z obłokami, i ujrzy Go wszelkie oko i wszyscy, którzy Go przebili. I będą Go opłakiwać wszystkie pokolenia ziemi. Tak: Amen. Jam jest Alfa i Omega, mówi Pan Bóg, Który jest, Który był i Który przychodzi, Wszechmogący (Ap 1,4-8).
Najbardziej rzucająca się w oczy jest trynitarność tego objawienia. Cała Trójca święta przekazuje swe pozdrowienie i życzenia całemu Kościołowi oraz stanowi ostatni akord powyższego widzenia. Ojciec – ten, który Jest; Syn -ten, który Był; Duch -ten, który Przychodzi. Pomiędzy tymi dogmatycznymi zwrotami centralne miejsce zajmuje jednak Chrystus, który opisuje siebie w siedmioraki sposób. Od godności przechodzi do czynów, jakie wypełnił. W pierwszej kolejności jest więc Świadkiem Wiernym, który Słowo Boga zrealizował w całej pełni, zrealizował swoim życiem. Jest świadkiem i jako taki jest wiarygodny. Tym samym jest punktem odniesienia dla wierzących w Niego, by i oni stali się świadkami. Dlatego to, co pisze o Nim Jan, jest przede wszystkim świadectwem Jezusa. To jest kolejna wielka potrzeba naszego serca. Widzieć w Jezusie świadka. Nie tylko nauczyciela. On jest naszym Mistrzem głównie dlatego, że jest świadkiem. Zwłaszcza w różnych sytuacjach krzyża. Bo kiedy jesteśmy w takich momentach, to nie potrzebujemy dobrych rad, ale liczy się dla nas słowo świadka, jego postawa, jego obecność. Świadectwo Chrystusa osiągnęło swój szczyt na krzyżu i w zmartwychwstaniu. Stąd kolejne tytuły Janowego hymnu o wierności Jezusa uwypuklają ją w kontekście całego wydarzenia paschalnego. Pierwszeństwo Jezusa w powstaniu z martwych nie tylko zapowiada powszechne zmartwychwstanie, ale daje Mu też władzę nad całym stworzeniem. A to wszystko jest wynikiem Jego czynnej miłości. Jan podkreśla, że ta miłość trwa. Nigdy się nie skończyła, bo nie zna końca. Ona jest pierwszym i ostatnim słowem Boga. Początkiem i końcem całego objawienia. Gdy starożytni chrześcijanie odczytywali to apokaliptyczne zdanie, literę Alfa zapisywali dużą literą, a literę omega pisali małą. Tak jakby chcieli powiedzieć, że w Chrystusie wszystko jest wielkim początkiem, a małym końcem, który ostatecznie zawsze przeradza się w nowy wielki początek. Czy to zatem nie jest następną podpowiedzią z jaką przychodzi do nas Pan? Dopadają nas obawy o to, czy o tamto. Wypadają nam z rąk argumenty, które dotąd jeszcze trzymały nas w pionie. Uginamy się pod ciężarem zabójczych finałów – może pracy, może miłości, może lęków o jutro. Jakże potrzeba nam Boga, który objawia się jako Alfa i Omega! W którym mamy prawo się przeglądać, by w Nim rozpoznawać na nowo swą godność, wielkość, powołanie. Swoje ja, które tylko w Chrystusie odnajduje pełnię. Gdy On w naszych różnych sporach argumentuje, że przecież od początku tak nie było, jak wy myślicie (Mt 19,8), daje nam do zrozumienia, że tylko w Nim jest możliwy nasz powrót do tego początku. Św. Hieronim przetłumaczył więc łaciński termin ostatni jako novissimus – najnowszy. Ostatni więc może być najnowszy. Przedziwnie wybrzmiewa to w Jezusie Zmartwychwstałym. On nie tylko będzie ostatnim słowem tego świata, ale już teraz chce być ostatnim słowem w moim aktualnym życiu. Moim najnowszym, aktualnym, żywym Bogiem. Pierwszym Bogiem.
To niebywałe odsłonięcie się Jezusa przed Janem, zawiera jeszcze w sobie obraz Jego ran. Chwała jakiej doznaje i jaką emanuje nie pozbawia Go tych znaków zbawienia. Nie ukrywa ich i nie maskuje. Choć z jednej strony jest to rzeczywiste przybycie Chrystusa w ciele na końcu czasów, to z drugiej strony dotyczy ono wszystkich. Zobaczą Go wszyscy, którzy Go przebili. Trudno przejść obojętnie wobec takiej powszechnej perspektywy, wobec wizji dotyczącej wszystkich. Jej sens powinien jednak prowadzić do osobistej konfrontacji z Ukrzyżowanym Panem. Papież Benedykt chce więc, by spojrzenie na Tego, którego wszyscy przebili, interpretować w świetle Golgoty. W tej myśli papież sięga do słów samego Jezusa: Gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie (J 12, 32). Chrystus ukrzyżowany to Syn Boży rozkładający szeroko ramiona dla wszystkich ludzi. Pragnący wszystkich, umierający dla wszystkich. I to jest ostatnia droga, na jaką zaprasza objawiający się w Apokalipsie Zbawiciel. Oprócz Jego chwały, zobaczyć też i rany. W Jego chwale zobaczyć rany. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy pod krzyż podejdę osobiście, ale wraz z całym Kościołem. Albowiem z boku umierającego na krzyżu Chrystusa zrodził się przedziwny sakrament całego Kościoła (KKK 766). To organizmy połączone. Nie bez powodu Jan adresuje swe proroctwo do siedmiu Kościołów.
Jezu Chryste, Świadku Ukrzyżowany. Otworzyłeś dziś przed nami okno swojej chwały, bo chcesz na nowo objawić nam siebie. Czynisz to w jedności ze swoim Ojcem i Duchem Ożywicielem. Pozwól nam dziś doświadczyć ciepła Twoich ran. Niech przez nie przebije się do nas światło Twego Bóstwa.