– Boicie się śmierci? Że kiedyś umrzecie? I też będziecie leżeć na cmentarzu? – w dość niespodziewany sposób rozpoczął o. Oliwier dzisiaj kazanie…
I choć zaraz potem dodał, że to obawa niepotrzebna, bo przecież jesteśmy ludźmi wierzącymi, to pewien dysonans poznawczy jednak wśród słuchaczy pozostał…
A całe kazanie było w istocie budujące i piękne. O. Oliwier nawiązał w nim do niezwykłej przyjaźni Pana Jezusa do nas, i do tego, że choć był prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, zupełnie dobrowolnie i całkowicie bezinteresownie oddał swoje życie za jakąś konkretną Kryśkę, Staszka, Antka czy Jasia… Dodał przy tym, że gdybyśmy w swoim myśleniu o śmierci i sprawach ostatecznych zatrzymali się tylko na fizycznym aspekcie naszego jestestwa, to w rzeczywiście powinniśmy obawiać się końca życia. – Pan Jezus wyraźnie powiedział jednak, że jest Zmartwychwstaniem i Życiem i jako pierwszy zwyciężył śmierć prawdziwie, a nie symbolicznie, tzn. realnie skruszył ściany swojego grobu i wyszedł na świat – przekonywał z ambony o. Oliwier. Zdaniem franciszkanina wszytko to daje nam gwarancję, że śmierć niczego w nas nie skończy, a stanie się początkiem NOWEGO…
I tu o. Oliwier płynnie przeszedł do istoty święta Wszystkich Świętych, tj. do świętości. – Świętość to nie białe szaty, oczy wzniesione ku niebu czy aureola, ale świętość to ciągła komunia z Panem Bogiem, to wpatrywanie się oblicze Boga, mojego Stwórcy – tłumaczył. I choć po ludzku rzecz biorąc, obawiamy się momentu przejścia, rozłąki z bliskimi, starości, bólu i… śmierci, to jeśli na to trudne życiowe i rodzinne doświadczenie popatrzymy właśnie z tej Boskiej perspektywy, dostrzeżemy jego nadrzędny cel i wielką Bożą miłość…
– Gdybym przed czterema laty, jadąc na pogrzeb mojego taty, skupił się tylko na zadawaniu pytania, czy śmierć 59-letniego mężczyzny ma jakiś sens i dlaczego “Bóg tak chciał”, pozostałbym przy fizycznym wymiarze jego życia – przywoływał trudne chwile ze swojego życia. W porę przypomniał sobie jednak, że Jezus Chrystus wyraźnie podkreślał, że jest Bogiem żywych, a nie umarłych. I że każdy, kto w Niego wierzy, choćby i umarł, żył będzie… – Dlatego jako ludzie wierzący nie powinniśmy obawiać się śmierci. A wręcz cieszyć się na nowe życie! Kiedyś być może spotkamy się w niebie. Spokojni, przyjaźnie do siebie nastawieni i bez żalów… – spuentował swoje kazanie franciszkanin.
Tradycyjnie już po popołudniowej Mszy św. udaliśmy się z procesją na cmentarz, by pośród grobów naszych bliskich wspomnieć ich imiona i odmówić za ich dusze różaniec.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!