Rosnąca popularność, atak hackerów i złowieszczy, biały ekran śmierci… Oto, z czym w drugim roku działalności radziło sobie DPI!
Już od stycznia 2016 r. tendencja była mocno wzrostowa. Więcej wyświetleń, więcej polubień i więcej gości na stronie. Ilość osób, które trafiły na portal przez funpage na Facebooku w niewielkim tylko stopniu przewyższała ilość tych, które “przyplątały się” w inny sposób. Wniosek? Lepsze pozycjonowanie w Google! I (w końcu!) pierwsza pozycja w wyszukiwarce na hasło “Dursztyn”!
Od Bożego Ciała się zaczęło…
Po rekordowej ilości wyświetleń postu Boże Ciało inne niż zawsze coś nagle zaczęło się zmieniać. Przychodziły e-maile z informacją o przeciążeniu strony, wyskakiwały komunikaty typu: Internal Server Error! Słowem, robiło się niebezpiecznie 🙁 Z jednej strony otrzymywane dzień w dzień wiadomości “uspokajały”, że to tylko większy ruch na stronie, a z drugiej witryna straszyła – niepokojąco białym wyglądem.
Zapytany o przyczyny takiego stanu rzeczy dostawca domeny i hostingu zalecił przejście z taniego serwera wirtualnego na droższy VPS. – Powód? Miesięczna liczba odsłon dochodziła do 30 tys. Wieści z jednej strony pomyślne, a z drugiej niewiarygodne! Odpowiedzialny za mierzenie ruchu na stronie Jetpack w rekordowym na tamten czas maju pokazywał coś ponad 11 tys. Inną, osobną kwestią była cena nowego serwera – 430 zł przy ograniczonym budżecie, to wcale nie było tak mało. Koniec końców stanęło na przejściu na Pakiet Złoty – choć dostawca hostingu ostrzegał, że w niczym to nie pomoże.
Biały ekran śmierci
W nocy z 16 na 17 sierpnia niefortunnie ściągnięta aktualizacja WordPress’a, w oparciu o który działa strona, narobiła strasznych spustoszeń. Czy lotniskowy Internet był taki sobie, czy serwer naprawdę nie wyrobił… trudno orzec! Efekt w każdym razie przerażał – nie było po prostu niczego! E-maile wysłane do dostawcy hostingu niewiele także pomogły. Informacja o nieświadczeniu usług programistycznych była tym, czym przysłowiowy gwóźdź do trumny. Przez następne 2 dni trwały gorączkowe poszukiwania rozwiązania i batalia o przywrócenie strony dla oglądających (sukces!). A kolejne 2 tygodnie o dostęp do panelu administracyjnego (i tu, niestety, porażka 🙁 ). Cóż z tego, że strona niby działała, gdy niczego nie dało się na nią wrzucić? Z pozycji administratora była po prostu martwa!
Rada, by utworzyć kopię starej bazy, a potem wszystko zainstalować na nowo, nie wypaliła. Z trudem ściągnięta kopia zapisywała się, niestety, z błędem. Heroiczne postanowienie przepisania wszystkiego “na sucho” w localhoście (post po poście, zdjęcie po zdjęciu), a potem wrzucenie wszystkiego na wyczyszczony ze starych danych serwer także przyniosło rozczarowanie i błędy. I kiedy wydawało się już, że nie ma żadnego ratunku i w oparciu o localhost trzeba będzie (już na żywo) wpisać dane po raz trzeci 🙁 Albo – co radzili co niektórzy – pójść po rozum do głowy i dać sobie spokój z tym wszystkim – przyszedł e-mail od dostawcy hostingu z komunikatem: Naprawiłem Pani stronę! Wielka radość najpierw, a zaraz po niej wnerw jak stąd do wieczności i cisnące się na usta pytanie:
A nie można tak było od razu?!
Po tych wszystkich stresach, nerwach i nocach nieprzespanych decyzja mogła być tylko jedna – koniec oszczędności – z pokorą przyjmujemy VPS. W końcu albo popularność, rosnący ruch i komfortowe warunki dla oglądających, albo niedrogi, ale niewyrabiający już serwer. Niestety, “uzdrawiające” przejście także nie obyło się bez problemów! Po przeniesieniu sypnęły się wszystkie galerie i trzeba było wgrać je od nowa.
To ja, hacker się nazywam!
Kolejny wielki zryw – post Włamania do sklepów – wygenerował największy, jak do tej pory, dzienny ruch na stronie – 1659 wejść. I znowu zaczęło się coś dziwnego. Podejrzane komentarze w setkach liczone próbowały władować się na stronę. Jasne, że poszły do kosza i wydawałoby się, że będzie dobrze. Niestety, już 1 listopada strona dosłownie rozsypała się w oczach. Nie działał panel administracyjny, wyskakiwały informacje o błędach w kodzie HTML. Słowem, coś jak makabryczny powrót do tamtej sierpniowej rozrywki. Uproszony administrator hostingu wyłączył odpowiedzialne za problemy wtyczki, informując, że od kilku dni witryna przeżywa zmasowany atak botów, robotów czy innych takich hackerów i nawet VPS przestał wyrabiać. (I tu przy okazji wyszło szydło z worka. Bo może w sierpniu wystarczyło dokładniej poszukać i przejście na VPS wcale nie było musowo konieczne??) Tak czy siak – najważniejsze na tamten moment było solidne ofortyfikowanie się i zabezpieczenie (jak solidne, dowiedziała się Rozalia Wójciak 😉 ) – tak, żeby żaden admin, test, adm czy inne temu podobne skurczybyki nie wywijały więcej na stronie. Z bólem serca, ale jednak, poszły do kosza pewne dodatki, usunięte zostały pewne wtyczki i zablokowane miejscowo komentarze. Poziom bezpieczeństwa witryny znacząco wzrósł, strona hula jak ta lala, ale strach gdzieś tam jednak pozostał…
No i cóż więcej można dodać? To już okrągłe 2 lata – więcej przemyśleń, więcej doświadczeń i więcej także pokory. 645 osób lubiących profil Facebookowy, ponad 108 tys. wyświetleń od zeszłej rocznicy. Przeszło 30 tys. użytkowników, pierwsza pozycja w Google. I radość, że tylu Was tutaj jest!
Kochani, dziękuję za pozytywny odbiór publikowanych na DPI treści, za Waszą obecność, za każdy lajk, informację i każde przesłane zdjęcie!
Szczególne podziękowania kieruję jednak do Jakuba Śwista za jego piękne zdjęcia, s. Łucji Poręby za materiały dot. przedszkola, o. Walentego Gnidy OFM za urlopowe zdjęcia krajobrazowe, o. Bartosza Prusiewicza OFM za wyręczenie mnie w obowiązkach, p. Wiesława Nalewajskiego za pomoc przy dostarczeniu zdjęć, p. Zofii Rafacz za szkolne imprezy, Moniki Waniczek za awaryjne pogotowie fotograficzne, Franciszka Pacygi i Staszka Krzysztofka za treści z Krempach i Nowej Białej oraz do moich dzieci – Wioli i Wiktora – za to, że jeszcze znoszą moje wypychanie ich przed szereg 😉 Bez pomocy Was wszystkich strona byłaby znacznie uboższa.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!