Ideą każdej uroczystości dożynkowej jest dziękczynienie. Najpierw za zbiory i za płynące z tych zbiorów korzyści, potem za tych, którzy pomimo zmian kulturowych i gospodarczych ciągle pracują na roli, aż wreszcie za cały miniony rok – przeżyty bez katastrof, klęsk żywiołowych i innych nieszczęść.
Tegoroczne dożynki parafialne przypadły w niedzielę 17 września. Na Mszy św. o godz. 11 nastąpiło uroczyste wniesienie i ofiarowanie wieńca dożynkowego. Była też procesja z darami. Tradycyjnie u stóp ołtarza złożono: świece, kwiaty, mleko, miód, chleb, sery, wino, ziemniaki i komunikanty mszalne. Wśród pracujących na roli mocno zaakcentowały się tym razem młode małżeństwa, które do błogosławieństwa przez o. proboszcza podeszły wraz z dziećmi.
W wygłoszonym do wiernym kazaniu o. proboszcz wskazywał na wielką wagę i potrzebę dziękczynienia. Bo niezależnie od tego, co dzieje się w naszym życiu i niezależnie od tego, jak ono w danym momencie wygląda, zawsze mamy za co Panu Bogu dziękować. – Przyniesione tutaj zbiory nie są efektem unijnych dopłat, czy zaradności naszych polityków, ale owocem pracy tych, którzy ciągle pracują na roli – podkreślał.
Wieniec dożynkowy przygotowała Beata Sowa. O oprawę wokalną dziękczynienia za zbiory zadbały panie z Koła Gospodyń Wiejskich. Nie zabrakło też pieśni „Musimy siać” śpiewanej rokrocznie przez Józefa Sowę i pieśni „Błogosławiony chleb ziemi czarnej” w wykonaniu Marii Kaczmarczyk.
– Bardzo się cieszę, że mogłem uczestniczyć w tak pięknej uroczystości , jak ta dzisiejsza w Dursztynie – podkreślał na koniec Eucharystii o. Paweł. – Ostatni raz widziałem takie dożynki przed 15 laty w mojej rodzinnej miejscowości i nie byłem jeszcze wtedy kapłanem.
Wspaniałe dożynki.
Pozdrawiam Ojcze Pawle.
Marek (Warszawa)