Jednych ta informacja ucieszy, a innych na pewno zmartwi. Ścieżki rowerowej z Wichrówki do Łapsz Niżnych nie będzie. Najpierw powstaną latarnie.
Zamieszanie okołościeżkowe trwa już jakiś czas, bo rozważano różne opcje. Najpierw, czy atmosfera w znajdującej się na Honaju willi pozostanie niezaburzona i czy dom ten będzie jeszcze pustelnią? Potem były gdybania, którędy ścieżkę poprowadzić. Czy od południowej strony z rozległym widokiem na Tatry? Czy od północy – z niemniej pięknym spojrzeniem na Gorce?
– Po prawdzie to żałujemy, że przed kilkoma laty zdecydowałyśmy się doprowadzić tutaj prąd – ubolewają mieszkanki Wichrówki. – Kiedyś to miejsce było inne. Ciche, spokojne, bez sąsiadów. Słowem, prawdziwa pustelnia! Osobiście wcale nas ta ścieżka nie cieszy! Ale niewiele mogłyśmy zrobić.
Niespodziewanie w sukurs pustelniczkom przyszła sama natura, bo od jesieni odwiedza je dość szczególny, przychodzący z Łapsz Niżnych gość.
– Pierwsze spotkanie było straszne! Ciemna noc, a pod oknami dziwne odgłosy. Pomruki, posapywania… – opowiada podekscytowana Grażyna Tokaj. – Nigdy czegoś takiego nie słyszałam! Może bym nawet pomyślała, że coś mi się przywidziało. Ale wszystkie to słyszałyśmy! I przebywający na rekolekcjach również!
Rano na sztachetach płotu mieszkanki dostrzegły kłaki szorstkiej sierści. A u spodu odciśnięte w błocie ślady łap. Z długimi pazurami… Ewidentnie, niedźwiedzich! Przestraszone swoim odkryciem o wszystkim zawiadomiły nowotarskie nadleśnictwo. A tam usłyszały, że niewiele da się zrobić, bo to gatunek chroniony! – Przy żmii mówi się zazwyczaj, że trzeba patrzeć pod nogi. A my gdzie niby miałyśmy patrzeć?! Za płot?! – oburza się Barbara Matykiewicz.
Tegoroczna zima była długa i mroźna, więc wizyty niedźwiedzia ustały. Ale jak tylko stopił się śnieg, znów przyszedł. Na dodatek w towarzystwie młodych!
– Tak się złożyło, że w tych dniach przebywał u nas na dniach skupienia wykładowca Katedry Botaniki Leśnej na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu prof. dr hab. Maciej Zapała. – To on zwrócił uwagę na pewien szczególny znak zwierzęcia – ciemniejszą niż reszta umaszczenia pręgę na jego grzbiecie – wyjaśnia Grażyna Tokaj.
Jak się później okazało nawiedzający “wichrowianki” niedźwiedź jest niedźwiedziem europejskim – podgatunkiem szerzej występującego niedźwiedzia brunatnego. W Polsce właściwie niespotykanym! Zaraz po powrocie do Poznania prof. Zapała przedsięwziął stosowne kroki. Zgłosił w Ministerstwie Ochrony Środowiska występowanie rzadkiego okazu. A ono notatkę o zwierzęciu przesłało na ręce Wojewody Małopolskiego. Do Łapsz Niżnych, w okolicy których osobnik najwyraźniej się zadomowił, już przyjechali badacze niedźwiedzi.
– Staramy się zebrać jak najwięcej informacji o matce i jej młodych – mówił w wywiadzie udzielonym TW Podhale dr botaniki Krzysztof Zieliński. – Mamy nadzieję, że niedźwiadki są pełnej krwi, tzn., że ich ojciec też był “europejczykiem”, choć to raczej mało prawdopodobne. Charakterystyczna, wszystko wyjaśniająca pręga na ich grzbietach pojawi się dopiero po roku. Wcześniej nie będziemy mieli pewności.
W tej sytuacji szybkie doprowadzenie ścieżki rowerowej z Wichrówki do Łapsz Niżnych stanęło pod znakiem zapytania. Niedźwiedzica broniąca młodych – mogłaby zagrozić rowerzystom. A oni jej! – Jest na to tylko jeden patent. Przesuniemy zwierzęta w inny teren – tłumaczy Krzysztof Zieliński. – Już podjęliśmy pierwsze starania w Euroregionie Tatry. Ten podgatunek boi się ludzi. Unika zwłaszcza ostrego światła. Przed wybudowaniem właściwej infrastruktury ścieżki oświetlimy więc całą trasę i już po kilku miesiącach niedźwiedzi powinno tu nie być!
Ostatnim rozstrzygnięciem najbardziej cieszą się “wichrowianki”. – Wiemy, że to tylko przesunięcie w czasie i to światło też nie jest po naszej myśli. Ale dla nas liczy się każdy dzień spokoju i ciszy! – podkreślają.
Zdjęcie: Maciej Zapała
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!