IV Niedziela Wielkiego Postu – kazanie pasyjne

Nasze pasyjne podróżowanie z Apokalipsą św. Jana przenosi nas w różne tereny i środowiska. Pokonany dystans zwrócił już uwagę na różnorodność Kościoła, którą Chrystus poddaje swojej ocenie. Odwiedzona ostatnio Smyrna spotkała się jedynie z prośbą o wierność. Dzisiejszy przystanek również podejmie ten temat, ale z zupełnie innego poziomu. Zatrzymujemy się bowiem w Filadelfii.

Aniołowi Kościoła w Filadelfii napisz tak: To mówi Święty, Prawdomówny, Ten, który ma klucz Dawida; gdy On otwiera, to nikt nie zamknie, a gdy zamknie, nikt nie otworzy. Znane mi są twoje uczynki. Oto zostawiłem przed tobą drzwi otwarte i nikt nie może ich zamknąć, bo choć nie posiadasz wielkiej władzy, to jednak zachowałeś moje słowo i nie zaparłeś się mojego imienia. Przekazuję ci ludzi ze społeczności szatańskiej, tych, którzy podają się za Żydów, a w rzeczywistości nie są Żydami, lecz zwykłymi kłamcami. Otóż sprawię to, że przyjdą do ciebie, padną ci do nóg i przekonają się, że Ja cię umiłowałem. Ponieważ usłuchałeś Mnie i wytrwałeś wiernie przy moich przykazaniach, przeto i Ja zachowam cię w godzinę próby, która przyjdzie na całą ziemię, by wypróbować wszystkich jej mieszkańców. Przyjdę już niebawem. Pilnuj tego, co masz, by nikt nie zabrał ci twego wieńca. Kto przejdzie zwycięsko przez wszystkie próby, tego uczynię kolumną w świątyni Boga mojego i już nie wyjdzie na zewnątrz. I wypiszę na niej imię Boga mojego oraz nazwę miasta Boga mojego, nowego Jeruzalem, które zstępuje z nieba od Boga mojego i moje własne nowe imię. Kto ma uszy do słuchania, niech słucha, co mówi Duch do Kościołów (Ap 3,7-13).

W historii starożytnej Filadelfii opisanej w różnych źródłach, podkreśla się kilka znaczących faktów, które odzwierciedlają charakter tego miejsca. Lokalizacja na wielkiej równinie o wulkanicznym pochodzeniu, u podnóża góry Bozdag, znanej w okresie antycznym jako Tmolus, sprawiła, że były to idealne warunki do uprawiania winorośli. Ta sejsmiczność przypomniała o sobie w 17 roku naszej ery, kiedy to w wyniku trzęsienia ziemi, miasto uległo zniszczeniu. Niektóre dokumenty mówią, że wstrząsy wtórne były odczuwane jeszcze przez wiele lat. Gdy dzięki przychylności cesarza Tyberiusza Filadelfia została odbudowana, zmieniła nazwę na Neocezarea. Ponadto była uważana za miejsce krzewienia greckiej kultury i języka. Ta otwartość sprzyjała również pierwszym wspólnotom chrześcijańskim w mieście. Patrystyka odnotowała list św. Ignacego Antiocheńskiego, w którym uwrażliwia filadelfian na problem jedności Kościoła. Współczesne przewodniki turystyczne określają dzisiejszy Alasehir za mało atrakcyjny, bez specjalnego przeboju, który mógłby przyciągnąć ludzi w to miejsce. Jedynym zabytkiem wartym uwagi są trzy fragmenty potężnych kolumn dawnej katedry św. Jana. Zaś produktem popularnym kulinarnie – rodzynki sułtanki.

Łatwo zauważyć, że te krótkie wiadomości znajdują swoje miejsce w przywołanych słowach Chrystusa do tamtejszego Kościoła. Przychodzi do nich jako Święty, Prawdziwy i Prawdomówny, co jest dla tamtejszych ludzi niepodważalnym fundamentem. W tę ich niepewność i poczucie zagrożenia wchodzi Bóg ze swoją stałością i wiernością. U św. Jana te cechy są niezwykle ważne. Umieszcza je chociażby w samym centrum przesłuchania Jezusa przez Piłata. Cała ich rozmowa snuje się tam wokół pytania o fundament i podstawę oskarżenia. Piłat nie mówi od siebie, lecz wypowiada cudze tezy. Ulega manipulacjom. Chwieje się i mędrkuje. Zderzając się z argumentami Jezusa, zauważa, że te zapożyczone przez niego są bezpodstawne. Zaczyna brnąć dalej, co skutkuje umyciem rąk oraz sięgnięciem po inny zwyczaj miejscowych, aby jeszcze jakoś się obronić. Na scenę wchodzi więc Barabasz (J 18,33-40). Prawda przynosi zdenerwowanie i rozsierdza napastnika. Domaga się wolności i ją przynosi. Dużo wymaga i kosztuje. Rodzi dobro i wierność. Nie chce teoretyzowania. Lecz zaprasza, by ją poznać i całkowicie do niej przylgnąć. Ta propozycja dotyczyła Piłata, dotyczyła wiernych w Filadelfii, dotyczy też mnie. Ja dlatego się narodziłem i po to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. I każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu (J 18,37-38).

Odnaleźć siebie w takim Chrystusie może być najtrudniejszym zadaniem życia i wiary. Karol Wojtyła nazywał to rzetelnym stosunkiem do prawdy, a Józef Tischer przestrzegał przed chorobą nieautentyczności. Bo rzecz dotyczy nie tylko mówienia prawdy i jej okazywania, ale życia w prawdzie. Czy jestem prawdziwy w swym powołaniu i we wszystkim, co jest moją pracą na tej drodze? Bo kłamstwo jest też możliwe na poziomie pracy. “Źle wypieczony chleb jest kłamstwem, gdyż kupuje go ktoś i chce spożywać jako chleb prawdziwy. Źle uszyty but jest kłamstwem wobec tego, który go bierze jako prawdziwy, dobry but. Ta choroba nieautentyczności zaczyna się przede wszystkim na poziomie ludzkiej pracy. Albo pracują – nie pracując, albo nie pracują – pracując, albo pracują tak, że ich obecność w pracy jest tylko połowiczna. A kiedy przez siedem, osiem, dziewięć godzin nie jest się człowiekiem naprawdę, to i potem w ciągu pozostałych dwóch, trzech, czterech godzin jest bardzo trudno takiemu człowiekowi wrócić do samego siebie”.

Mieszkańcy Filadelfii spotkali się z pochwałą Chrystusa ze względu na stałość w wierze wobec narzucających się im ideologii. Ale może tę stałość wykazywali równie mocno i wyraźnie w swym rzetelnym wykonywaniu codziennej pracy w lokalnych winnicach. Może to ona była ich siłą oraz zapowiedzią niezwykłej i czytelnej nagrody. W mieście, w którym wszystko drży i jest chwiejne, prawdziwy chrześcijanin staje się filarem Bożej świątyni i otrzymuje nowe potrójne imię! Jego autentyzm buduje Kościół, wzmacnia go od środka, podtrzymuje i podnosi, zabezpiecza i ochrania. Kościół staje się jego imieniem, tak samo jak Ojciec i Syn. Ci Trzej zamieszkują tam, gdzie jest prawda i jest to relacja nieusuwalna. Potrójne imię, którego nie da się wymazać. Chrześcijanin z Filadelfii nosi w sobie tę niezwykłą inskrypcję: jesteś Boga, jesteś Jezusa Chrystusa i jesteś Kościoła! Ten zapis jest także w nas. Jestem Boga, jestem Chrystusa, jestem Kościoła. Warto przypomnieć sobie tę prawdę w trakcie pasyjnych spotkań i uczynić swoją modlitwą o świętość i autentyczność.

Ta cała rzeczywistość Boga przychodzi do człowieka poprzez otwarte drzwi sakramentów. To drzwi otwarte dla Kościoła i poprzez Kościół, któremu Chrystus dał władzę kluczy. Kontekst Filadelfii wskazuje zwłaszcza na sakrament Eucharystii. Tutaj to, co widzialne i kruche staje się prawdziwym Ciałem i Krwią Zbawiciela. Nie bez znaczenia w Eucharystii pozostaje także problematyka pracy. Owoc ziemi i pracy rąk ludzkich jest jej źródłem i fundamentem bez którego nie istnieje. Dlatego Msza święta uczy mnie prawdziwej pracy i ją uświęca. Tym samym stawia konkretne wymagania jej szafarzom. Ich zbawcza praca przy ołtarzu stanowi o nich samych i jak w przypadku piekarza i szewca wypowiada ich autentyczność. Również poza liturgią. Jako kapłan nie mogę schować się za jakąś teatralnością gestów i słów, płytkim przekazem i nieprzygotowaniem do Słowa Bożego i konkretnej celebracji. Uczciwość domaga się mojego zaangażowania w to subtelne i mistagogiczne objawianie się samego Chrystusa. Dzisiejsza pasyjna medytacja stanowi zatem bardzo konkretną lekcję dla kapłanów, dla mnie samego. I pyta mnie o prawdę mojej pracy.

Jezu Chryste, który jesteś Prawdą. Dziękujemy Ci że dzięki Twemu Kościołowi, który jest filarem i podporą prawdy (1 Tm 3,15) odnajdujemy siłę i oparcie w Tobie i Twych sakramentach. Rozpoznajemy, że Twoim niezwykłym darem naszej stabilności jest także codzienna praca, za którą chcemy Ci dziękować. Naucz nas szacunku do niej i jej odbiorców. A tych, którzy chwieją się z powodu jej braku lub nadmiaru, obdarz poczuciem godności i nadzieją.