– Radujcie się wszyscy w Panu, bo dzisiaj narodził się nam Zbawiciel! Dzisiaj prawdziwy pokój zstąpił z Nieba na ziemię – tymi słowy o. proboszcz rozpoczął w nocy Pasterkę.
Eucharystię upamiętniającą noc, w którą narodził się nasz Zbawiciel, w koncelebrze odprawili o. Jerzy i o. Kamil, a oprawę muzyczną uroczystości zapewnili Jakub Cudzich, bracia – Kamil i Artur Bratkowscy oraz śpiewające w scholi dziewczęta. Po fragmencie Ewangelii wg św. Jana, przedstawiającym scenę Narodzenia Jezusa w Betlejem, o. proboszcz zwrócił się w krótkiej, osnutej na głębokiej relacji uczuciowej homilii do ludzi.
Kanwą kazania był fragment Dzienniczka św. s. Faustyny, w którym opisała ona jedną ze swoich wizji, jakiej doznała w 1937 r. podczas Pasterki. Ujrzała wtedy scenę z Betlejem – śpiącego jeszcze św. Józefa, pochylającą się nad żłóbkiem Maryję i siebie samą, jak bierze małego Jezusa na ręce i tuli Go mocno do serca. – Jezus dał mi poznać, że dobrze Mu przy sercu moim – przywołał jej słowa o. Jerzy, a zrobił to po to, by zwrócić uwagę na fakt, że tak Bóg, jak i człowiek, mają uczucia. – Im bardziej zobaczymy ludzkie cechy Jezusa, tym głębiej zrozumiemy tajemnicę Jego wcielenia – przekonywał. Zdaniem proboszcza najlepsze, co czasem możemy zrobić, to szczerze przyznać się Bogu do własnej bezradności, do tego, że czegoś nie potrafimy. On często oczekuje od nas takiej właśnie modlitwy uczuć i mówienia do Niego po prostu. – Dzienniczek s. Faustyny nabrzmiały jest od tej potrzeby, a wzajemna relacja pomiędzy Panem Jezusem, a s. Faustyną oparta jest na ich wyjątkowej przyjaźni i na takim prostym, niewiarygodnie uczuciowym dialogu – podsumował.
Po Mszy św. o. proboszcz złożył wszystkim obecnym na Pasterce życzenia dobrego przeżycia tych Świąt. Dziękował też za obecność, a tym, którzy w jakikolwiek sposób pomogli, za uświetnienie tej wyjątkowej uroczystości. Wymienił m.in. swoich współbraci – o. Kamila i br. Marka; strażaków, którzy przynieśli choinki do kościoła i pomogli go nimi udekorować; br. Lucjusza, który przygotował świąteczny wystrój świątyni; dzieci pierwszokomunijne, które przyniosły Dzieciątka Jezus do żłóbka; ministrantów i lektorów za ich obecność przy ołtarzu, mieszkańców za przyniesione do klasztoru produkty, siostry pasterzanki i niepokalanki za wspólną wigilię oraz Jakuba Cudzicha i jego grupę za śpiew i granie na Pasterce. Nie obyło się również bez tradycyjnego dowcipu:
Do sklepu z zabawkami przychodzi facet i prosi o jakieś trudne, skomplikowane puzzle. Sprzedawczyni sięgnęła na półkę i daje mu puzzle złożone z 1000 kawałków, przedstawiające stado zebr, więc wszystkie kawałki biało-czarne. Gość na to, że takie puzzle to on układa przed snem dla rozrywki i że życzy sobie coś trudniejszego. Sprzedawczyni poszła więc na zaplecze. Szuka, szuka i wreszcie przynosi mu puzzle złożone z 10.000 kawałków. Scena? – droga leśna w czasie śnieżnej zadymy, więc wszystkie kawałki białe, zielone i szare. Na co on, że takie puzzle to układa sobie z dziećmi przed śniadaniem. Mocno wnerwiona kobieta wróciła znowu za zaplecze. Szuka, szuka i przynosi mu kolejne pudełko – 50.000 kawałków, 25 m2 powierzchni po ułożeniu, a scena? – zaćmienie słońca w ciemnej jaskini. Na to on do niej – “Pani mnie chyba obraża!! Coś trudniejszego proszę!” Strasznie zeźlona sprzedawczyni znowu wróciła na zaplecze. Nie ma jej i nie ma. W końcu wraca i wręcza facetowi paczuszkę.
– Co to jest? – pyta gość.
– Bułka tarta! Ułóż se teraz rogala!
Zdjęcia: Wioletta Waniczek