Jak szaleć, to tylko na sankach

Jabłuszka, plastiki, tradycyjne sanki i na dodatek dętka od traktora. Tak bawiliśmy się wczoraj na “świetlicy”.

Zima jak ta lala. Śniegu nie brakuje. A nie wiadomo, kiedy przyjdą roztopy. Któregoś dnia wyszła więc propozycja, żeby pozjeżdżać kupą na sankach. Padło na środę, bo zajęcia zaczynają się wtedy od 14 – akurat w sam raz, by zjeść szybki obiad, pobiec na górkę i złapać jeszcze trochę grudniowego słońca.

Dzieciaki dopisały, a i pomysłowości im nie brakowało. Im większe wariactwo, tym większa przecież frajda z jazdy. Były tradycyjne sanki, leciutkie plastiki i minimalistyczne jabłuszka. A kiedy pojawiła się jeszcze traktorowa dętka, to działo się, naprawdę, działo 🙂

Ostatnie zjazdy, ślizgi, bitwy na śnieżki i zwariowane pociągi zakończyliśmy coś po godz. 16. Słońce schowało się za horyzontem, zrobiło się ciemno i chłodno. Czas więc był już na powrót i zwyczajową świetlicową herbatkę 🙂 Jak zima nas nie opuści, na pewno powtórzymy jeszcze to białe szaleństwo 🙂