– Mieliśmy najpiękniejszą procesję Bożego Ciała w Polsce – powiedział po jej zakończeniu pomysłodawca odprawienia Mszy na Wichrówce o. Bartosz. I nie sposób nie przyznać mu racji.
Bo jak inaczej nazwać spacer drogą z otwartym widokiem na Tatry, Pieniny Spiskie i Gorce? Owszem, były obawy o pogodę i o osoby starsze, którym ta odległość mogła przysporzyć kłopotów, ale udało się wypracować bardzo dobry kompromis. Tylko jeden ołtarz położony był w drodze na Wichrówkę (u p. Hanzów), trzy kolejne (u p. Sowów, p. Kaczmarczyków i strażacki) były już we wsi. Ci, których zaproponowana przez wikarego odległość z tych czy innych względów odstraszała, mogli więc pójść na poranną Mszę św., a w południe po prostu podejść na Polną.
Drewnianą willę na Honaju, przy której odbyła się dzisiejsza Msza św., wybudował w 1935 r. krakowski notariusz Bogusław Pajor. Od 1973 r. jest ona własnością Instytutu Ruchu “Światło – Życie” założonego przez ks. Franciszka Blachnickiego. Na co dzień mieszkają tu p. Basia i p. Grażynka, a w samej Wichrówce często odbywają się dni skupienia i rekolekcje.
Pogoda, pomimo wczorajszego załamania, burzy i intensywnych opadów deszczu, dzisiaj dopisała wspaniale, a najlepszym tłem do uwielbienia Pana w Najświętszym Sakramencie okazała się sama przyroda. Widoki na ośnieżone szczyty Tatr, zielone zbocze Zoru i niebieskawe pasmo Gorców idealnie współgrały z naszymi modlitwami i śpiewem.
Z każdym mijanym ołtarzem rosła liczba osób zaopatrzonych w zielone gałązki. – Chronią one dom podczas burzy – wyjaśniała dzierżąca jedną z nich Józefina Sowa. – Wbija się je do ogródka lub w grządki z ziemniakami – dopowiedzieli Seweryn Jeleń i Franciszek Pierchała, gdyż to – jak zapewniali – gwarantuje lepsze urodzaje.
Tegoroczna uroczystość Bożego Ciała zakończyła się wewnątrz kościoła odśpiewaniem Te Deum i hymnu Boże coś Polskę. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że ferment dobrych zmian da o sobie znać również w przyszłym roku.