Fakły, majówki i stawianie moji – noc poprzedzająca Zesłanie Ducha Świętego była kiedyś bardzo pracowita!
– Podczas gdy kawalerzy stawiali pannom moje, młodsi chłopcy na wzgórzach poza wsią palili fakły (z niem. die Fackel – pochodnia, żagiew) – pachnącą żywicę zebraną z drzew – przybliża dawne zwyczaje Maria Wnęk, regionalistka z Krempach. – Ogień jest znakiem Ducha Św. Jak wiadomo, na apostołów Duch Św. zstąpił właśnie w postaci języków ognia – uzupełnia.
Więcej szczegółów palenia majowych fakieł podaje Tadeusz Kubuszek z Dursztyna: – Fakły paliliśmy w każdą sobotę maja na wzgórzu Grapa. Każdy z nas przez cały tydzień zbierał smołę, a żywicę ściągaliśmy do puszek z drzew. Wszystko to mieszało się następnie z naftą i kłakami lnu. Tak spreparowane puszki wiązaliśmy na drutach, zapalali i kręcili nimi w koło. Robiliśmy to na całej Grapie. Każdy konkurował i ulepszał fakłę według swoich sposobów. Ognie palili też w Krempachach i na wzgórzach całego Spisza. Porozumiewaliśmy się znakami i gwizdami na palcach – wspomina.
Z czasem wonne fakły zastąpione zostały oponami. Łatwiej się paliły, ogień był większy, ale smród wydobywający się z takich ognisk sprawiał, że na palenie ich patrzono z coraz mniejszym przyzwoleniem.
Druga część zwyczajów towarzyszących Zielonym Światkom dotyczyła stawiania moji i różnie wyglądała w różnych wioskach Spisza. – Za mojej młodości stawiało się drzewka przed każdym domem – wspomina dawne dzieje o. Maciej Kaczmarczyk z Dursztyna pracujący obecnie w Australii. Na zielono gospodarze przyozdabiali także stajnię i oborę – dodaje. – Na moje szły smerecki z przecinki, a potem olszyny – dopowiada Walenty Kaczmarczyk. – Tam, gdzie była panna na wydaniu, stawał smrecek, a gdzie młodsza lub żadna – olszyna.
Moji, niestety, już nie stawiamy. Fakieł też nie palimy. Dobrze, że chociaż ogrywanie zostało.
Więcej o zwyczajach dot. Zielonych Świąt przeczytasz tu: http://decorativo-maria.blogspot.com/2015/06/zieloneswiatki-ogrowanie-moji-faky.html